Miały być renty, a pieniędzy nie widać
Po tragedii w kopalni Halemba premier Jarosław Kaczyński zapowiedział, że rodziny ofiar śmiertelnych wypadków górniczych otrzymają renty socjalne. Są to świadczenia niezależne od tych wypłacanych przez ZUS. Mogą się o nie ubiegać osoby w wyjątkowo trudnej sytuacji, które straciły ojca lub męża na terenie kopalni. W takiej sytuacji jest m.in. pani Grażyna z Rydułtów, której mąż zginął w lipcu 2005 roku. Był pracownikiem jednej z firm, która świadczyła usługi dla kopalni Rydułtowy–Anna. Próbowano ją przekonać, że zgon nastąpił z przyczyn naturalnych. Odwołała się jednak od tej decyzji i sąd w listopadzie 2005 roku uznał śmierć jej męża za wypadek przy pracy. Po informacji w mediach o możliwości uzyskania renty socjalnej złożyła w marcu ubiegłego roku stosowny wniosek do Wydziału Polityki Społecznej Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach.
Wniosek złożyła przed rokiem
Sprawa nabrała tempa. Panią Grażynę odwiedzili pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej, którzy sprawdzili jej sytuację materialną. Wydawało się, że przyznanie świadczenia to tylko kwestia czasu. Tymczasem wkrótce minie rok od momentu złożenia wniosku, a mieszkanka Rydułtów nie ma żadnej informacji, czy renta socjalna została jej w ogóle przyznana i w jakiej kwocie.
– Jestem salową. Zarabiam kilkaset złotych. Teraz jeszcze szykują się zmiany w szpitalu i nie wiem, czy nie stracę pracy. Do tego jestem inwalidką. Mam zdeformowaną lewą dłoń, nie mogę wszystkiego robić. Dzięki tej rencie miałabym środki do życia – mówi pani Grażyna.
Bez odpowiedzi pozostają jej pisma z prośbą o przesłanie informacji.
– Na początku, kiedy tam dzwoniłam, tłumaczono, że muszę się uzbroić w cierpliwość, bo dopiero robiona jest baza danych osób w takiej sytuacji jak moja. Ile to jednak może trwać? – pyta.
Konkretów brak
W Urzędzie Wojewódzkim nie udało nam się uzyskać żadnej konkretnej odpowiedzi.
– Wojewoda śląski nie przyznaje świadczeń. Zbiera jedynie informacje dla prezesa Rady Ministrów. To kancelaria powinna powiadomić o szczegółach zainteresowaną – mówi Marta Malik, rzecznik prasowy UW.
Niewiele więcej mieli do powiedzenia pracownicy kancelarii premiera.
– Proszę napisać maila z pytaniami, a my przekażemy go do stosownego departamentu – usłyszeliśmy w słuchawce.
Na odpowiedź ciągle czekamy. Miejmy nadzieję, że nadejdzie szybciej niż ta, którą miała otrzymać pani Grażyna.
(j.sp)