Rybnicka w błocie
W deszczowe dni, biegnącą przez Radlin drogę krajową nr 78 pokrywa błotnista maź. Przynajmniej na tym jej odcinku, gdzie krzyżuje się z drogą wewnętrzną KWK „Marcel”, prowadzącą z wagi drobnicowej. Załadowane tonami węgla auta ciężarowe wwożą na drogę pełno ziemi i błota. Droga staje się przez to śliska i niebezpieczna.
Uwagę na to zwrócili okoliczni mieszkańcy. Obawiają się katastrofy. – Nie dość, że ogromne auta blokują drogę, to jeszcze błocą nawierzchnię. Myślę, że to kwestia czasu jak dojdzie tam do wypadku. Poza tym to droga krajowa, która powinna spełniać najwyższe standardy – mówi jeden z mieszkańców. Miejsce rzeczywiście jest niebezpieczne. Na drodze ruch jest bardzo duży, a w tym miejscu dodatkowo widoczność ogranicza wzniesienie. Kierowcy ciężarówek, żeby włączyć się do jazdy, potrzebują trochę czasu. – Jak ktoś pojedzie za szybko od strony Wodzisławia, może na tej mazi nie wyhamować i uderzyć w wyjeżdżającego tira – mówi pan Paweł, kierowca z Radlina.
Radni poprosili o interwencję komendanta komisariatu w Radlinie. Sprawą zajął się też Urząd Miasta. Zastępca burmistrza Piotr Śmieja twierdzi, że kilka tygodni temu wysłano do kopalni pismo z prośbą o zajęcie się problemem. – Poprosiliśmy ich, o wybudowanie niecki z wodą, w której koła aut mogłyby być czyszczone. Z prośbą o rozwiązanie sprawy zwróciła się do nas Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad – wyjaśnia Śmieja.
Tymczasem UM ani na pierwsze ani drugie pismo wysłane w ubiegłym tygodniu nie otrzymał do tej pory żadnej odpowiedzi.
Przedstawiciele kopalni nie kryją zdziwienia całą sytuacją. – Do tej pory nie mieliśmy żadnych informacji, że są tam takie kłopoty. Dopiero kilka dni temu policja zasygnalizowała nam, że istnieje problem – wyjaśnia Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej S.A. Takie stwierdzenia mogą jednak dziwić. W opinii mieszkańców problem ciągnie się od dłuższego już czasu i trudno mówić, że nikt o tym nie wiedział.
Rzecznik Kompanii Węglowej wyjaśnia, że kopalnia nie wie jeszcze jak sprawę rozwiązać. – Dopiero się nad tym zastanawiamy. Być może wynajmiemy firmę, która będzie obmywać zjeżdżające z wagi auta. Ale w tym celu musielibyśmy ogłosić przetarg, a to wszystko trochę potrwa – mówi Madej. Na szybką poprawę sytuacji nie ma więc co liczyć.
Artur Marcisz