Zła wola czy pomyłka?
Pisma wysyła spółdzielnia mieszkaniowa Jas–Mos do lokatorów zamierzających wykupić mieszkanie na preferencyjnych warunkach. Chodzi o najemców byłych mieszkań zakładowych, które spółdzielnia przejęła nieodpłatnie kilkanaście lat temu. Spółdzielnia śle listy choć ministerstwo finansów kilka tygodni temu stwierdziło, że ów podatek w tym przypadku nie obowiązuje.
Spółdzielnia tłumaczy się
Pisma skierowane do lokatorów SM Jas–Mos wysyłała z datą 28 stycznia, czyli kilka dni po ukazaniu się komunikatu ministerstwa. Spółdzielnia tłumaczy, że całe zajście to zwykłe nieporozumienie.
– Przed tą datą wysyłaliśmy wszystkim takie pisma, ponieważ chcieliśmy w ten sposób uprzedzić naszych lokatorów, że będą musieli wyłożyć na mieszkanie więcej niż się spodziewali. Taką interpretację uzyskaliśmy wcześniej od Izby Skarbowej w Katowicach. Nie zdążyliśmy po prostu zmienić treści rozsyłanych pism – tłumaczy Renata Biśta, zastępca prezesa SM Jas–Mos.
Gotowi się sądzić
Innego zdania na temat działań spółdzielni jest Janusz Tarasiewicz, pełnomocnik krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców, do którego zgłaszali się rozżaleni mieszkańcy.
– W moim przekonaniu to świadome działanie na szkodę członków spółdzielni. Te pisma ludzie dostali na początku lutego. Za co biorą pieniądze wszyscy urzędnicy zatrudnieni w spółdzielniach, którzy powinni zadbać o to, aby lokatorzy mieli bieżące i prawdziwe informacje? Jeśli taka sytuacja się powtórzy, wystąpię za zgodą poszkodowanych na drogę sądową – mówi pełnomocnik.
Nie poddamy się
Z inicjatywy Janusza Tarasiewicza został zawiązany Śląski Oddział Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców z siedzibą w Jastrzębiu. Należą do niego wszystkie osoby, które czują się pokrzywdzone przez spółdzielnie mieszkaniowe. Są wśród nich lokatorzy z Wodzisławia, Radlina, Rybnika, a nawet z Katowic.
– Mnie też SM Jas–Mos próbowała nastraszyć, że będę musiała zapłacić 7 proc. podatku od wartości rynkowej mieszkania, czyli kilka tysięcy złotych. Nie poddałam się – mówi Irmina Lincner z Wodzisławia, której sprawę opisywaliśmy w numerze z 8 stycznia. – Pisałam do różnych urzędów. W końcu trafiłam do pana Janusza. Dzięki jego zaangażowaniu minister finansów zajął w końcu stanowisko. Kamień z serca spadł nie tylko mnie, ale także setkom ludzi w podobnej sytuacji. Teraz wiem, że tylko razem możemy przeciwstawić się niesprawiedliwemu traktowaniu przez prezesów spółdzielni. Dlatego zachęcam wszystkich członków SM, aby przyłączyli się do naszego oddziału – dodaje kobieta.
Także w Wodzisławiu
Oddział Śląski KZLiS w Jastrzębiu ma swoją siedzibę przy ul. Wielkopolskiej 13. Dyżury w każdy poniedziałek od 17.00 do 18.00 pełni tutaj Janusz Tarasiewicz. Pełnomocnik udziela porad także w każdy drugi czwartek miesiąca od godz. 15.30 do 16.30 w biurze poselskim Adama Gawędy przy Placu Gladbeck w Wodzisławiu.
(j.sp)