Dlaczego pozbyto się drzew?
– Urzędnicy zgodzili się na wycinkę zdrowych drzew, a zostawili wypaloną lipę – twierdzi Jacek Strokosz.
Na granicy obu tych miejscowości przy ul. Rydułtowskiej prowadzącej w kierunku starego szybu ciągnie się aleja lipowa. Drzewa mają kilkadziesiąt lat. – Pamiętali je jeszcze moi dziadkowie, a teraz urzędnicy bez skrupułów prowadzą wycinkę, bo przeszkadzają w dojeździe do prywatnej firmy – mówi Jacek Strokosz z Pieców.
Drogą, choć nie jest utwardzona i raczej przypomina polną, przejeżdżają samochody ciężarowe, które dowożą drewno. Z trudem pokonują trasę, bo miejscami jest bardzo wąsko. Drzewa faktycznie mogą być przeszkodą, zwłaszcza przy zakrętach. Najlepiej widać to przy pniu, który pozostał po wyciętej lipie. Auta objeżdżają teraz to miejsce naokoło przy okazji niszcząc spory kawałek pola pana Jacka.
To nie nasza wina
Urzędnicy z gminy Gaszowice zarzuty o umyślne wycięcie zdrowego drzewa odrzucają.
– Takich decyzji nie wydajemy samodzielnie. Najpierw wnioskują do nas o to rady sołeckie, potem przeprowadzona jest wizja lokalna, a następnie wniosek o wycinkę musi jeszcze zaakceptować referat ochrony środowiska Starostwa Powiatowego w Rybniku. Wycinamy tylko te drzewa, które są chore – tłumaczy Karina Stępień, kierownik referatu ochrony środowiska w gaszowickim Urzędzie Gminy.
Lipy tworzą piękny szpaler
Wizję lokalną faktycznie przeprowadzono, ale według tego, co mówią urzędnicy odbyła się ona na przełomie października i listopada. To wtedy stwierdzono posusz w koronie pechowej lipy. Pan Jacek dysponuje jednak zdjęciami z okresu letniego, gdzie lipy tworzą piękny zielony szpaler i na żadnym drzewie nie widać śladu obsychania. Cóż, choroba mogła zaatakować nagle. Dziwne jednak, że do ścinki nie zakwalifikowała się wypalona lipa, stojąca kilkanaście metrów dalej.
Skąd ten pośpiech?
Pracownicy powiatowego referatu ochrony środowiska też zapewniają o dopełnieniu formalności. Osobiście sprawdzili czy lipa faktycznie nadaje się do usunięcia.
– Byliśmy tam 10 stycznia. Podobnie jak we wniosku gminy stwierdziliśmy, że drzewo jest chore, pochylone i stanowi zagrożenie. Decyzja została wydana 21 stycznia – wyjaśnia Olga Polok z referatu starostwa.
Na razie o kolejnej wycince lip rosnących w alei w Urzędzie Gminy Gaszowice nikt nie mówi.
– Mnie nie chodzi o to, żeby komuś życie utrudnić. Jeśli trzeba, niech usuwają te stare i schorowane drzewa. Myślę jednak, że w tym przypadku się pospieszono. Żal mi tych drzew. Kto posadzi na ich miejscu nowe? W takim regionie przemysłowym jak nasz, każda oaza zieleni powinna być na wagę złota – mówi rozżalony Jacek Strokosz.
(j.sp)