Trasę zaplanował Rysiek
Wymarzony motocykl kusi, czaruje, wabi zmysły, uwodzi tajemniczością. Sprawia, że w oku właściciela pojawia się osobliwy błysk. – To magiczna maszyna – mówi o swoim chopperze Jan Kubala z Wodzisławia. – Zawsze chciałem taki mieć, dlatego teraz, kiedy jest na wyciągnięcie ręki, nadszedł czas, by realizować kolejne marzenia – dodaje.
Na co dzień jest elektromechanikiem, prowadzi swój warsztat. Wolny czas poświęca swojej pasji: podróżom. – Zawsze chciałem pojechać na motocyklową wycieczkę, której celem byłoby zwiedzenie najwspanialszych zabytków naszego kraju. Chcieć to móc
Motor jest? Jest! Chęci są? Są! W takim razie pozostaje tylko przygotować wyprawę. – Ze względu na to, że miejsca na motocyklu nie jest za wiele, bagaż też nie może być duży. – Trzeba więc dokonać szczegółowego doboru rzeczy, które należy ze sobą zabrać – tłumaczy wodzisławianin. – Poza tym najlepiej jest jechać w grupie, gdzie każdy ma swoje zadanie. Nasza grupa liczyła cztery osoby, każda na swoim motocyklu. Rysiek, który zaplanował trasę wycieczki, był prowadzącym, Robert występował w roli negocjatora, ponieważ jest komunikatywny, bardzo łatwo nawiązuje z innymi kontakt. Ja zajmowałem się sprawami technicznymi, dlatego że od lat prowadzę zakład samochodowy. Grzesiek natomiast pilnował grupy jako ostatni, ponieważ ma najszybszy motocykl – wyjaśnia Jan Kubala.
Szerokiej drogi!
Kiedy wszystko już było gotowe, motocykliści z uśmiechami na twarzy wyruszyli w drogę. Ta zaś poprowadziła ich do najpiękniejszych miast i okolic. – Z Wodzisławia wyjechaliśmy do Włodawy nad Bugiem, potem pojechaliśmy do Białegostoku, a następnie skierowaliśmy się na Sejny a stamtąd na Litwę – relacjonuje trasę wyprawy Jan Kubala. Przez Troki dojechali do Wilna. – Piękne, urzekające miasto – wspomina motocyklista i wskazuje kolejne miejsce na mapie. – Wróciwszy do Polski, ruszylismy przez Giżycko do Mikołajek. Tam zwiedziliśmy okolicę, podziwialiśmy urocze mazurskie jeziora. Następnie pojechaliśmy nad Zalew Zegrzyński, później przez Warszawę i Tomaszów Mazowiecki nad Jezioro Sulejowskie, a stamtąd przez Częstochowę i Katowice z powrotem do Wodzisławia. W sumie pokonaliśmy 2350 km – uśmiecha się pan Janek.
Dlaczego motocykl?
Dlaczego wybrał taką formę turystyki? Odpowiada bez zastanowienia: – Podróż motocyklem ma niesamowity urok! Daje możliwość szybkiego przemieszczania, dojazdu do trudniej dostępnych miejsc, bezpośredniego kontaktu z przyrordą oraz dużo wolnej przestrzeni. Jak mówi, wspaniała wycieczka pozostanie na długo w pamięci. – Tymczasem myśliśmy już o kolejnej wyprawie na naszych wspaniałych maszynach – dodaje wodzisławski elektromechanik.
Monika Turoń