Nikt mnie nie pytał o zgodę
Maria Polok wraz z synami uprawia blisko trzyhektarowe gospodarstwo. – Mąż zginął tragicznie w wypadku w rzeźni, gdzie pracował. – Jest ciężko, ale jakoś musimy sobie dawać radę, przecież z uprawy ziemi żyjemy – mówi kobieta. W sobotę 5 kwietnia na jej polu pojawił się ciężki sprzęt i rozpoczął równanie terenu pod budowę autostrady.
– Byłam przerażona – relacjonuje pani Maria. – Wybiegłam z chlewa jak stałam i starałam się przegonić ekipę prowadzącą prace na moim polu. To, co czułam, wiem tylko ja. To było straszne. Człowiek pracuje na to lata, a ktoś w jednej chwili niszczy dorobek życia – denerwuje się mieszkanka Połomi.
Zgodnie z prawem
Zarówno inwestor budujący autostradę, czyli Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad jak i wykonawca konsorcjum Alpine twierdzą, że zajęcie terenu odbyło się zgodnie z prawem.
W listopadzie 2007 r. kobieta otrzymała od wojewody decyzję o wywłaszczeniu pól. Dokument zawierał klauzulę natychmiastowej wykonalności. – Była to decyzja o niezwłocznym zajęciu terenu. Prawo pozwala nam na zajęcie gruntów w takim przypadku – tłumaczy Wojciech Gierasimiuk, specjalista ds. komunikacji społecznej Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad Oddział w Katowicach. Instytucja ta w listopadzie ubiegłego roku przekazała plac budowy konsorcjum Alpine, które od tego czasu miało prawo bez przeszkód prowadzić prace w pasie planowanej autostrady.
– Skąd miałam to wiedzieć? Wielokrotnie pytałam GDDKiA, czy mam siać. Odpowiedzi do dzisiaj nie mam. Przecież do dzisiaj nikt nie spisał ze mną żadnej umowy, za pole nie dostałam ani grosza. Poza tym podatki płacę ciągle ja, a nie inwestor budujący autostradę. Przecież to są jakieś straszliwe metody z przeszłości. Byłam przekonana, że to jest ciągle moje pole, na które otrzymam jeszcze unijne dopłaty, więc je obsiałam – mówi pani Maria.
Będzie odszkodowanie?
Wojciech Gierasimiuk z GDDKiA tłumaczy, że przedłużająca się procedura nabycia nieruchomości przez inwestora spowodowana była odmową właścicielki na zaproponowaną cenę. – Nie zgodziłam się na pierwotną kwotę, ponieważ w Świerklanach ludzie dostawali znacznie więcej. Poza tym, przed ustaleniem ceny nikt się moim gruntom nie przyjrzał – wyjaśnia Maria Polok.
Kompromis osiągnięto dopiero w marcu tego roku. Niebawem sprawa zostanie sfinalizowana. Rozpatrywana jest również kwestia ewentualnego odszkodowania za poniesione straty spowodowane obsianiem pól. Decyzja w tej sprawie ma być znana za kilka dni.
Rafał Jabłoński, zdj. Iza Salamon