Marzy mi się IV liga
W tym roku Naprzód Rydułtowy obchodzi jubileusz 85-lecia swojego istnienia.
W Rydułtowach szykuje się nie lada uroczystość. Tamtejszy Klub Sportowy Naprzód Rydułtowy obchodzi w tym roku jubileusz 85-lecia swojego powstania. O wspomnienia dotyczące swoich przygód z Naprzodem Rydułtowy poprosiliśmy człowieka–instytucję w sprawach historii rydułtowskiego klubu Alojzego Musioła, obecnego prezesa Okręgowego Związku Piłki Nożnej z siedzibą w Rybniku. Od 1958 roku związany jest z Naprzodem.
Dla mnie to było hobby
Na rozmowę o historii rydułtowskiego klubu pan Alojzy zaprosił nas do swojego domu w Rydułtowach, gdzie mieszka wraz z rodziną. Już na początku rozmowy szczególnie zaznacza: – Całe moje życie zawodowe związane było z pracą z młodzieżą w szkole. Przez długie lata byłem nauczycielem wychowania fizycznego w Rydułtowach i w tej dziedzinie odniosłem największe sukcesy – mówi pan Alojzy, pokazując wyjątkowe odznaczenie, które otrzymał z rąk prof. dra hab. Romana Trześniowskiego za wybitne osiągnięcia w dziedzinie nauczania wychowania fizycznego. – Praca w Naprzodzie Rydułtowy po dziś dzień to dla mnie hobby – dodaje. Jego przygoda z rydułtowskim sportem rozpoczęła się w lutym 1958 roku, kiedy trafił tam jako zawodnik z LZS Lyski. Od razu rozpoczął pracę jako nauczyciel wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej nr 1 w Rydułtowach i od tego czasu na stałe związany jest z tym miastem.
Opowiadając nam o wzlotach i upadkach rydułtowskiego klubu pan Alojzy wertuje ogromną kronikę napisaną przez nauczyciela historii Józefa Strokosza. – Największym sukcesem naszego klubu jest oczywiście awans pierwszego zespołu piłki nożnej do drugiej ligi na początku lat 90-tych – wspomina. Dla lokalnego środowiska to było spełnienie marzeń. W tym czasie na rydułtowski stadion przyjeżdżały takie drużyny jak Ruch Chorzów, Wisła Kraków czy Pogoń Szczecin. Wysoka pozycja klubu dała także możliwość rozegrania w Rydułtowach wielu spotkań rangi międzypaństwowej. Klub wychował wielu młodzieżowych reprezentantów kraju oraz zawodników, którzy swoją późniejszą karierę wiązali z I- i II-ligowymi klubami. Za najbardziej zasłużonych piłkarzy Naprzodu uważani są: Maksymilian Halfar, Jan Janik, Józef Klimanek, Alojzy Klimek, Janusz Pancer, Herbert Szoen, Teodor Szuła i Józef Wachełko. Ale piłka nożna to nie jedyna chluba, jaka znana jest w historii Naprzodu. Klub był w przeszłości wielosekcyjny i znaczące sukcesy, także w randze międzynarodowej, osiągali lekkoatleci czy tenisiści ziemni. W 1968 roku Cecylia Bajer wywalczyła srebrny medal na Mistrzostwach Europy Juniorów w rzucie oszczepem, a drużyna w składzie: Lech Sidor, Bartłomiej Dąbrowski, Aleksander Mierzwiński i Krzysztof Gańszczyk zdobyła Drużynowe Mistrzostwo Polski w tenisie ziemnym. Ponadto Lech Sidor był także indywidualnym mistrzem kraju. Znaczącym sukcesem był także awans drużyny sekcji podnoszenia ciężarów do 2. ligi.
Oprócz sukcesów były także porażki. – Dramatyczny był początek lat 80-tych, kiedy na kopalni rozpoczęły się strajki, a drużyna grała w 3. lidze. Finał był taki, że znaleźliśmy się w klasie A. Nastąpiła gwałtowna zmiana w organizacji klubu. Drużyna seniorów nie otrzymała wynagrodzenia z kopalni za grę i pracę w klubie i rozeszli się do innych klubów – opowiada pan Alojzy. Ale był to trudny okres, który był podwaliną pod późniejsze sukcesy klubu. To wtedy drużynę seniorów uzupełniali juniorzy z drużyny prowadzonej właśnie przez Alojzego Musioła, która później przejęta przez Ryszarda Kamińskiego wywalczyła awans do 2. ligi.
„A klasa” w Rydułtowach
– Ludzie mnie dzisiaj spotykają i pytają: „Co wyście z tym klubem zrobili?” Przeciętny kibic nie ma jednak pojęcia, jakie są koszty prowadzenia zespołu w II lidze. Tego nie można uciągnąć na amatorach. Kiedy klub spadł z 2. ligi, nie było nas wtedy stać, żeby zagrać nawet w 3. lidze. Zabrakło po prostu pieniędzy na opłacenie kosztów startowego. Wyliczyłem wtedy, że potrzeba nam 5 milionów złotych, a tych pieniędzy nie mieliśmy. Niewystąpienie w rozgrywkach zdegradowało nas do klasy okręgowej – wspomina pan Alojzy i jednocześnie dodaje: – Klub zawsze chorował na brak działaczy. I mogę to powiedzieć z pełną odpowiedzialnością. Z reguły najważniejsze decyzje podejmowali działacze obsadzeni z ramienia kopalni. Prezesem był dyrektor kopalni, który z racji braku czasu mianował do pracy w klubach swoich zastępców. A ci to robili, bo im kazano. Nie było tej pracy „od serca”, z zamiłowania. Ci, którzy chcieli zrobić coś dobrego, czyli prawdziwi działacze, mieli mało do powiedzenia i musieli stać z boku. O ile klub wychował zawodników czy trenerów, to nie wychował działaczy. Jeśli działali ludzie, którzy kochali sport, to ugrali więcej dla sportu, a mniej dla siebie. A jeżeli przyszli cwaniacy, to klub na tym cierpiał.
Marzy mi się IV liga
Pytany o marzenia dotyczące rydułtowskiego klubu, pan Alojzy odpowiada: – Chciałbym, aby kiedyś Naprzód ustawił się na dobrym poziomie sportowym. Myślę, że dla takiego miasta, klubu i środowiska sportowego czwarta liga byłaby najbardziej odpowiednia. Bo większego zapotrzebowania na sport to środowisko nie ma. Bo jeśli grać, to dla kibiców, a tych jest bardzo mało.
Marcin Macha
Przy opracowaniu materiału korzystałem z publikacji pod redakcją Wacława Wrany pt.: „80 lat piłkarstwa na ziemi rybnicko-wodzisławskiej”.
Przy opracowaniu materiału korzystałem z publikacji pod redakcją Wacława Wrany pt.: „80 lat piłkarstwa na ziemi rybnicko-wodzisławskiej”.