Broń nam niepotrzebna
- Rafał Jabłoński: Mieszkańcy wymagają od strażników miejskich nie tylko ochrony porządku i czystości, ale także ochrony ich samych. Uprawnienia macie jednak ograniczone. Co by Pan powiedział tym, którzy optują za likwidacją straży, w zamian zwiększając etaty policji?
- Janusz Lipiński: Jeśli chodzi o uprawnienia, to się zgadzam. Nasze są dość małe, ale czy są nam potrzebne większe? Straż miejska jest typową formacją do zabezpieczenia ładu i porządku publicznego. Popatrzmy na to z drugiej strony. Czy policja wykonuje te zadania, które dzisiaj wykonuje straż miejska? Nie.
– Policjanci pracują także nocą, wy tylko do 22.00.
– Rok temu, gdy obejmowałem swoje stanowisko strażnicy pracowali na trzy zmiany, jednak ta trzecia zmiana nie funkcjonowała tak jak powinna. Był tylko patrol bez dyżurnego, który powinien koordynować działania. Wprowadziłem stałe dyżury dyżurnego, który wszystkie zgłoszenia przyjmuje, w czasie nieobecności komendanta on jest szefem komendy. On rozlicza strażników podejmujących działania w terenie.
– Na starcie zaproponował Pan również kilka nowości. Pojawili się m.in. tzw. rewirowi. To się sprawdza?
– Każda dzielnica posiada swojego rewirowego i on powinien być miedzy tymi ludźmi jak najczęściej. Ich zadaniem jest także działalność edukacyjna. Pojawiają się w szkołach, gdzie prowadzą pogadanki na tematy dotyczące porządku i bezpieczeństwa. Obecnie na przykład tematem przewodnim jest zielona szkoła, wszystko co wiąże się z wyjazdami dzieci poza swoje rodzinne miasto. Ubolewam jedynie nad tym, że jest nas troszkę za mało, by te zadania realizować w pełni. Chciałbym, by strażnicy byli bardziej widoczni w dzielnicach. Często ich tam nie ma, ponieważ obsługują inne gminy, z którymi podpisaliśmy umowy (chodzi o Lubomię, Mszanę, Godów, Marklowice, Gorzyce, Kornowac – przyp. red.)
– Ile osób pracuje w wodzisławskiej Straży Miejskiej?
– Ogółem są to 34 osoby, w tym 20 funkcjonariuszy. Pozostali to osoby cywilne obsługujące m.in. monitoring miejski. Mamy dwa wolne etaty, ale nie są jeszcze obsadzone. Ogłosiliśmy nabór, jednak kandydaci nie spełniali warunków. Poza tym czekamy na rozstrzygnięcia dotyczące naszej pracy na terenie innych gmin. Prezydent przygotowuje wypowiedzenia umów i nowe pojawią się od nowego roku. Zobaczymy jakie będą tego rezultaty.
– Gminy nie mają zamiaru podpisać nowych umów. Chcą, by do ich budżetu wpływały pieniądze z mandatów nakładanych na ich terenie. Prezydent Kieca uważa, że to niemożliwe.
– Spór nie powinien dotyczyć tego, gdzie trafią pieniądze. Straż nie jest jednostką dochodową. Nie powinno się patrzeć pod kątem wpływów. Głównie powinniśmy się skupić na bezpieczeństwie. Wiadomo, że za to się płaci. Koszty są coraz większe, drożeje paliwo, drożeje utrzymanie. Myślę, że gminy, które chcą założyć własną straż międzygminną dopiero potem przekonają się jak dużo to kosztuje. Obecnie płacą za strażnika, ale cały koszt jest znacznie większy. Dla przykładu powiem, że tylko poczcie płacimy miesięcznie ponad 2 tys. zł. Poza tym wpływy z mandatów, o które toczy się spór nie są aż takie duże.
– Jakie? Ile do kasy miasta wpłacają ukarani kierowcy?
– W tym roku z racji zapłaconych już mandatów wpłynęło ponad 150 tys. zł.
– Jeśli gminy odejdą, pieniędzy będzie mniej.
– Pewnie wpływy będą mniejsze, nie będziemy mogli prowadzić naszych działań poza granicami miasta. O tym, czy tak się stanie, zdecydują radni na najbliższej sesji.
– Straż miejska dzisiaj jest znacznie lepsza od tej, którą zastał pan przed rokiem?
– Myślę, że wiele się zmieniło. Oczywiście każdy, kto obejmuje takie stanowisko ma swoją wizję działania i plany. Myślę, że robimy więcej, tak mi się wydaje. W kwietniu zorganizowaliśmy akcję „Wrak”, gdzie ujawniliśmy ok. 30 pojazdów, które stoją na osiedlach, choć ich stan wskazuje na to, że od lat nie są eksploatowane. Jeden pojazd odholowaliśmy, kilkunastu właścicieli usunęło je na nasz wniosek. Kolejna akcja to „Czysty i bezpieczny plac zabaw”. Skontrolowaliśmy trzydzieści tego typu miejsc. Były drobne usterki, wystosowaliśmy pisma do zarządców tych obiektów, głównie spółdzielni mieszkaniowych. Tego typu działania podejmujemy z myślą o mieszkańcach. Nie chcemy, by postrzegano nas jedynie przez pryzmat fotoradaru.
– Ciągle jednak strażnik kojarzy się z mandatami za przekroczenie prędkości, z opłatami za parking i blokowaniem kół.
– Blokady działają prewencyjnie. Jeśli jedno auto zablokujemy, to już nikt w tym miejscu się nie zatrzyma. Stosujemy je tylko wtedy, gdy trudno nam ustalić właściciela, gdy tablice rejestracyjne wskazują, że kierowca jest na przykład obcokrajowcem. Jeśli chodzi o parkometry, to często przy sprawdzaniu fotografujemy auta, by udowodnić, że faktycznie złamano przepisy.
– Chciałby Pan, by strażnicy posiadali broń palną?
– Nie było sytuacji, w której życie strażnika byłoby zagrożone. Nie wydaje mi się, by posiadanie przez nas broni było konieczne. Jesteśmy wyposażeni w gaz paraliżujący i myślę, że to wystarczy. Nie zatrzymujemy przestępców i nie dokonujemy interwencji domowych, podczas których broń mogłaby być przydatna. Straż powinna się skupić bardziej na pilnowaniu porządku i czystości w mieście.
– Jeszcze kilka lat temu policjanci narzekali na strażników. Twierdzili, że niepotrzebnie wchodzą im w drogę. Jak ta współpraca wygląda dzisiaj?
– Od kilku miesięcy co dwa tygodnie mamy spotkania komendantów straży miejskiej w Wodzisławiu, Rydułtowach i w Radlinie. W tym gronie są także naczelnicy wydziałów komendy policji oraz szefowie komisariatów. Ustalamy m.in. patrole, rozmawiamy o tym, gdzie występuje największe zagrożenie, a także o zabezpieczeniu imprez masowych.
– Bardzo często to policjanci zbierają zasługi strażników miejskich. Zdarzało się wielokrotnie, ze strażnik ujął sprawcę, zgodnie z prawem przekazał policji, która „chwaliła” się tym w swoich codziennych protokołach.
– Zawsze musimy sprawcę przekazać policji i tak już jest. Poza tym mamy monitoring, który podlega straży i stąd bardzo wiele przydatnych informacji dociera do policji. Od jakiegoś czasu sami sporządzamy sprawozdania z naszych działań i przekazujemy do mediów.
– W ciągu ostatniego roku straż przeprowadziła się do nowej siedziby na ul. Rzeczną. Funkcjonariuszy przybywa. Przybywa także sprzętu. W ubiegłym tygodniu dotarły do was dwa nowe samochody marki KIA, wcześniej ford transit. Pod tym względem jest chyba bardzo dobrze?
– Rzeczywiście, jestem mile zaskoczony sprzętem jakim dysponujemy. Naprawdę niewiele jednostek może się pochwalić takimi warunkami pracy. Są jeszcze dwa motory, które są bardzo awaryjne i chcemy z nich zrezygnować. Nie rezygnujemy natomiast z rowerów. Mamy dwie sztuki. Obecnie uzupełniamy umundurowanie strażników na rowery.
– Jednym z głównych tematów dyskusji jest nowy regulamin utrzymania porządku i czystości. Zakłada on, że mieszkańcy znaczne częściej będą musieli pozbywać się nieczystości. Nadążycie z kontrolowaniem nieuczciwych?
– Tak czy inaczej my to kontrolujemy. Nie jesteśmy oczywiście w stanie wszystkich skontrolować, odnośnie tych do których pukamy, mamy jakieś sygnały, że są to osoby, które nie wywiązują się ze swoich obowiązków. Jeśli będzie ten regulamin bardziej zaostrzony, to jest tylko kwestia tego jak ludzie do tego podejdą. Myślę, że u nas jest przyzwolenie na pozbywanie się nieczystości w sposób łamiący przepisy. Niestety nie tylko ścieki są problemem. Prawdziwą plagą są wysypiska śmieci. Staramy się z tym walczyć.
– Tak, tylko sprawca jest zobowiązany uprzątnąć teren, wywożąc jedynie te rzeczy, do których się przyzna. Przecież to absurd.
– Niestety takie jest nasze prawo. Z drugiej strony, ktoś może podrzucić rzecz sąsiada i wskazać na niego jako winowajcę. Różnie to może być. Ktoś może podrzucić materiały reklamowe jakiejś firmy i nakazać nam wyegzekwować od niej wysprzątanie terenu. Może się jednak okazać, że to przedsiębiorstwo nie ma z tym nic wspólnego. W wielu przypadkach udaje się jednak skutecznie zwalczać tego typu sytuacje.
– Są zdarzenia, w których Pan jako komendant straży miejskiej czuje się bezradny? Mówi Pan sobię – kurcze teraz przydałyby się większe uprawnienia?
– To są właśnie przykłady tych nieczystości. Skoro dzisiaj należy wywieźć szambo raz na pół roku, to de facto opłaca się raz na 6 miesięcy zapłacić mandat 100 zł i mieć spokój. My dwa razy za to samo nie możemy karać, kolejny mandat może być za kolejne pół roku. Myślę, że można by tak zrobić aby każdy właściciel płacił za to z góry, albo w podatku albo w jakiś inny sposób.
Dziękuję za rozmowę
Rafał Jabłoński