Być Pszowikiem – fantastyczna sprawa
Z wielką pompą odbył się w miniony weekend I Międzynarodowy Zjazd Pszowików. Imprezę zorganizował Urząd Miasta w Pszowie przy bliskiej współpracy z Parafią Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Zjazd przygotowano z myślą o wszystkich tych, którzy czują się w jakikolwiek sposób związani z Pszowem, ale obecnie mieszkają poza granicami tego miasta.
Przez trzy dni odbywały się w mieście spotkania, festyny i uroczystości, podczas których obecni i dawni mieszkańcy mogli się spotkać i porozmawiać. – Myślę, że impreza naprawdę się udała, o czym świadczy duże zaangażowanie mieszkańców miasta. Potwierdza to także fakt, że przyjechali do nas nie tylko goście z różnych stron Polski, ale i Europy czy Ameryki Północnej. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku zjazd znów się odbędzie i tak przez kolejne lata, aż na stałe wpisze się w kalendarz imprez w Pszowie – mówi Michał Lorek z Miejskiego Ośrodka Kultury.
Rozpoczęli od koncertu
Oficjalna inauguracja święta pszowików nastąpiła w piątek w Miejskim Ośrodku Kultury. Głównym punktem tej uroczystości był koncert pianisty Jacka Zganiacza, pszowika mieszkającego obecnie w Nowym Jorku. Rano w pszowskiej kalwarii odbyła się Droga Krzyżowa, a w południe ze stadionu TS Górnik Pszów wyruszył okolicznościowy rajd rowerowy. Kulminacją sobotniej zabawy był festyn na stadionie. W niedzielę główne uroczystości miały miejsce w pszowskiej bazylice. O 11.00 odbyła się suma odpustowa pod przewodnictwem ks. Infułata Lucjana Lamża z kazaniem ks. Jerzego Szymika, a po 15 – tej koncert Śląskiej Orkiestry Kameralnej pod batutą pszowika Jana Wincentego Hawla.
Zawsze pamiętam o Pszowie
Oprócz mieszkańców Pszowa w imprezach uczestniczyły osoby, które choć już tu nie mieszkają, to czują silną więź z tym miejscem. Grzegorz Danielczyk z Katowic w Pszowie się urodził i mieszkał do 25 roku życia. Potem wyjechał, jednak swoje rodzinne miasto często odwiedza. – Jestem w Pszowie praktycznie co miesiąc w odwiedzinach u rodziny. Zawsze też przyjeżdżam na odpust w naszym kościele. Tutaj odpoczywam, nabieram sił do dalszej pracy. Dla mnie Pszów ma wyjątkowy klimat śląskości, co się przejawia podejściem do ludzi i rodziny, swojskością i bliskością. Trudno o takie rzeczy w dużych skupiskach ludzi, jak choćby w Katowicach – mówi Danielczyk.
Miasto od Boga
Podczas autorskiego spotkania z księdzem prof. Józefem Szymikiem, zamykającego trzydniowe święto, rozmawiano o wyjątkowości Pszowa. Gość wyjaśnił zgromadzonym, czym dla niego jest jego rodzinne miasto. – Co to znaczy być pszowikiem? To jest moje miejsce, urodziłem się tutaj i to jest fantastyczna sprawa. Nie dlatego, że Pszów jest lepszy od Rydułtów, czy Paryża, bo nie jest, tylko dlatego, że Bóg mi go podarował. Jest to wyjątkowy dar Boga, który jest czymś prywatnym, tylko dla mnie. Nie mam zamiaru buntować się, że nie jestem urodzony w Sydney. Najmądrzej będzie, jeśli zaufam miłości Boga – mówił ksiądz poeta.
W skład Honorowego Komitetu Zjazdu Pszowików weszli: ks. infułat Lucjan Lamża (Fulda), pianista Jacek Zganiacz (Nowy Jork), kompozytor i dyrygent Jan Wincenty Hawel (Katowice), poeta ks. prof. Jerzy Szymik (Katowice, Lublin), pisarz i publicysta Rudolf Paciok (Warszawa) oraz dr Józef Musioł (Warszawa).
Kam, fot Janusz Ballarin