Ordynacja w zgodzie z prawem
Prokuratura Okręgowa w Bielsku-Białej odmówiła wszczęcia postępowania w sprawie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez burmistrza Radlina i komisarza wyborczego w Bielsku-Białej.
Zawiadomienie w listopadzie ubiegłego roku złożył radny Henryk Rduch. Nie spodobał mu się dokonany przez radę w 2002 roku podział Radlina na wielomandatowe okręgi wyborcze. Twierdzi, że radni zmienili dotychczasowe jednomandatowe okręgi wyborcze pod wpływem burmistrz Barbary Magiery. – Przy jednoomandatowych okręgach wyborczych każde osiedle miało swojego przedstawiciela. Po zmianie już nie. A wszystko po to, żeby pani burmistrz miała w radzie swoich ludzi – tłumaczył Henryk Rduch. Oczywiście inaczej sytuację widzi burmistrz. – Przy starej ordynacji wyborczej dochodziło do sytuacji, że w niektórych okręgach startował jeden kandydat. Jaki wyborcy mieli wówczas wybór? – pyta Barbara Magiera. – Miasto zostało podzielone na okręgi wedle umownych dzielnic. Ich mieszkańcy mają dziś o wiele większy wybór, a sam system lepiej odbija rzeczywiste poparcie dla kandydatów na radnych – dodaje burmistrz.
Broni nie złożył
W połowie 2002 roku radni głosując nad zmianą ordynacji zdecydowali, że w radzie miasta będzie zasiadać 15, a nie jak do tej pory 24 radnych. Radny wspierany przez część mieszkańców miasta złożył skargę do komisarza wyborczego w Bielsku-Białej, a później do Państwowej Komisji Wyborczej w Warszawie. W obu przypadkach uznano, że wszystko jest w porządku. Broni jednak nie złożył, tym bardziej, że wyjaśnienia prawnika urzędu były odmienne od wyjaśnień organów wyborczych. Te twierdziły bowiem, że rada po prostu miała prawo dokonać zmiany ordynacji, zaś urząd twierdził, że jest to wymóg radzie narzucony.
Bez komentarza
Radny Rduch liczył, że prokuratura odpowie na pytanie kto lub co narzuciło radzie zmianę ordynacji. Nic z tego nie wyszło. Zainteresowany wyroku komentować nie chce. – Dla mnie ta sprawa jeszcze się nie zakończyła – stwierdza krótko. – Każdemu zainteresowanemu mogę udostępnić materiały tej sprawy, by mógł się przekonać kto ma rację – rzuca na zakończenie rozmowy.
Artur Marcisz