Wszystkiemu winne świnie
Wjeżdżając do Lubomi ulicą Raciborską od strony Wodzisławia każdemu kierowcy wypada przymknąć okna w samochodzie. Na wysokości byłego PGR–u często czuć nieprzyjemny zapach. Najgorzej jest w upalne dni. Wszystkiemu winna chlewnia. Smród jest dokuczliwy, mieszkańcy bloków, które znajdują się tuż obok, narzekają na takie sąsiedztwo.
– Śmierdzi już tak od wielu lat. Najmocniej wieczorami. Wtedy nawet nie można wyjść na dwór, żeby usiąść sobie w ogródku – mówi jedna z mieszkanek bloku na Grabówce.
Mieszkańcy nie chcą ujawniać swoich nazwisk. Boją się zadzierać z dużym biznesmenem.
– Jak my możemy z nim walczyć? – pyta inna kobieta. – My tacy biedni, a on jest potentatem na tym terenie – dodaje. Dlatego mieszkańcy mówią, że liczą na urzędników. – To oni powinni zająć się naszym problemem – mówią.
Właścicielem chlewni jest miejscowy przedsiębiorca Ernestyn Janeta, producent mięsa. Budynki przejął po PGR–ze. Częściowo je wyremontował. Hoduje w nich kilkaset sztuk bydła oraz kilka tysięcy świń. Z tego produkuje mięso. Przy okazji także sporo nieprzyjemnego zapachu.
Na smród nie ma paragrafu
W Urzędzie Gminy rozkładają jednak ręce. – Nie mamy instrumentów, żeby zmienić sytuację na Grabówce – rozkłada ręce Maria Fibic, zastępca wójta Lubomi. Zgodnie z ustawą o nawozach i nawożeniu przedsiębiorca może wylewać nawóz na swoje pola.
W urzędzie twierdzą, że dopiero po otrzymaniu od Ernestyna Janety tzw. planu nawożenia gmina będzie mogła się bliżej przyjrzeć gospodarce ściekowej przedsiębiorcy. Ten zapewnił, że taki dokument złoży. Przyznaje, że wylewa ścieki na swoje pola. Nie widzi w tym nic złego. – Wszystko robię zgodnie z prawem – twierdzi Ernestyn Janeta. W wydziale ochrony środowiska Starostwa Powiatowego potwierdzają. – Faktycznie, jeśli przedsiębiorca posiada plan nawożenia, ustawa zezwala na nawożenie pola gnojowicą – mówi Janusz Wyleżych, naczelnik wydziału ochrony środowiska. Dodaje, że oczywiście spełniony musi być szereg wymogów, które zawarte są w planie nawożenia. – Z tego co wiem, ten przedsiębiorca taki plan kazał opracować. Nie wiem jednak czy jest już gotowy, bo do nas go nie dostarczył – twierdzi Janusz Wyleżych.
Konwaliami pachnieć nie będzie
Cała sprawa zdenerwowała lubomskiego przedsiębiorcę. Uważa, że mieszkańcy robią wiele hałasu o nic.
– Niech powiedzą co mam zrobić, żeby nie śmierdziało. Ci ludzie tyle lat tu mieszkają. Za PGR–u bydła w tych chlewach było znacznie więcej. Wtedy śmierdziało jeszcze bardziej – uważa Ernestyn Janeta. Twierdzi, że przy hodowli bydła śmierdzieć musi. – Konwaliami pachnieć niestety tu nie będzie – mówi.
Nieco inne zdanie mają jednak w gminie. Urzędnicy twierdzą, że sytuacja na Grabówce musi się zmienić. – Faktem jest, że to duże przedsiębiorstwo, które zatrudnia sporo ludzi. Jego właściciel musi się jednak liczyć z mieszkańcami Lubomi i Grabówki – uważa Maria Fibic. Dlatego gmina prawdopodobnie zorganizuje spotkanie przedsiębiorcy z zainteresowanymi mieszkańcami. – W tej sytuacji trzeba się spotkać i rozmawiać. Może wówczas dojdziemy do jakiegoś porozumienia – mówi zastępca wójta.
Artur Marcisz