Mamy tego dość!
Spora część gminy w ubiegłym tygodniu pozbawiona była wody nawet przez 4 dni. Najgorzej było w Syryni. Mieszkańcy nie mieli co pić, nie mieli się w czym kąpać. Wściekłość wzbudzała opieszałość gminnych urzędników. - Wody nie mam już od kilku dni. A oni w tym czasie podstawili kilometr od naszej ulicy jeden beczkowóz z wodą, która w dodatku nie nadaje się do picia. Za co my płacimy?! - denerwuje się jedna z mieszkanek. Na urzędnikach zdenerwowani ludzie nie zostawili suchej nitki - Jak na tak długo można zostawić ludzi bez wody? Co mamy pić? W czym mamy się kąpać? Jak długo to jeszcze potrwa - pyta Elżbieta Bajer.
Gmina dopiero po trzech dniach kryzysu uruchomiła większą pomoc. Zdecydowano o wydaniu 5 litrów wody pitnej na jednego mieszkańca oraz zwiększeniu liczby beczkowozów dowożących wodę dla celów gospodarczych.
Urzędnicy wypoczywają
Mieszkańców najbardziej nurtowało pytanie dlaczego tak długo trwa naprawa awarii. W gminie tłumaczą, że pracownicy Zakładu Wodociągowo-Kanalizacyjnego z Lubomi nie potrafili zlokalizować miejsca awarii. - Mamy za mało ludzi - rozkłada ręce Czesław Burek. Sprawę skomplikował też fakt, że kierownik zakładu Henryk Okoń przebywa na... urlopie. I nikt w gminie nie wie gdzie akurat się znajduje. - Nie możemy się do niego dodzwonić - nie ukrywa zdenerwowania wójt Lubomi.
Poszukają innych dostawców
Kolejne problemy z wodą poirytowały wójta gminy do tego stopnia, że ten zapowiedział zmianę źródeł zaopatrywania gminy w wodę. Na razie gmina pozyskuje ją z własnych ujęć. Poszukuje też nowych, które zastąpią studnie zlokalizowane w Nieboczowach. Głównym argumentem są koszty wody. Poza tym istniejąca sieć wodociągowa i osprzęt są stare i zużyte. Często psują się pompy, w rurach wodociągowych robią się sporej wielkości dziury. W razie awarii bez wody automatycznie pozostaje spora część gminy. Władze Lubomi uważają, że tych problemów by nie było, gdyby gmina była podłączona do zewnętrznych sieci. - I chyba w końcu tak zrobimy. Połączymy się z Pszowem - mówi Czesław Burek. Wójt ma na myśli sieć Gliwickiego Przedsiębiorstwa Wodociągowego, którego najbliższe instalacje są w Pszowie. - Co z tego, że teraz mamy własną wodę, skoro co chwila jej brakuje. Inne gminy naszego powiatu korzystają z zewnętrznych źródeł. Woda wcale nie jest tam droga, a w kranach nigdy jej nie brakuje - irytuje się Burek.
Zdecydują radni
Na plany wójta zgodę wyrazić muszą jednak radni. Czesław Burek uważa, że obecne problemy powinny ich przekonać do wariantu „pszowskiego". W jego opinii taka decyzja połączona z modernizacją sieci rozwiąże największe problemy. Pieniądze na modernizację gmina ma otrzymać w ramach odszkodowania od Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gliwicach za sieć wodociągową pozostawioną w Nieboczowach i Ligocie Tworkowskiej. Mieszkańcy uważają, że gminną sieć wodociągową powinno się zmodernizować już dawno, a nie czekać na odszkodowania od RZGW. - Skoro mieli pieniądze na hale sportowe to powinni też znaleźć na rury. Sport jest ważny, ale najpierw powinny być zabezpieczone podstawowe potrzeby, takie jak właśnie zaopatrzenie w wodę - uważa pan Janusz z Syryni. Awarię usuniętow piątek rano.
Artur Marcisz