Dar od Boga
Józef Burszyk – bo o nim mowa – zajmuje się rzeźbieniem w drewnie od niespełna 12 lat. Już jako młody chłopak próbował coś tam „dłubać” w drewnie, ale poważne rzeźbienie rozpoczął znacznie później, bo dopiero po przejściu na emeryturę. Zamiłowanie do tworzenia drewnianych arcydzieł odziedziczył po dziadku, który też rzeźbił, tyle że jako rzemieślnik. Duszę artysty ma podobno po ciotce, siostrze zakonnej, która była muzykiem.
Żmudna praca
Pan Józef nie wie dokładnie ile rzeźb w ciągu swojej artystycznej kariery udało mu się wyrzeźbić. Wie natomiast ile trudu go to kosztowało. Rzeźbienie w drewnie to naprawdę ciężka i wyczerpująca praca fizyczna. – Czasem ręce tak bolą, że przerwać trzeba po kilku minutach stukania. Stworzenie jednej rzeźby kosztuje litry wylanego potu – opowiada o swojej pasji pan Józef. Wyrycie jednego odprysku to pięć uderzeń specjalnego drewnianego młotka w dłuto. Czasem trzeba odłupać tony drewna zanim powstanie gotowa rzeźba. Nic zatem dziwnego, że chętnych na naukę zawodu raczej jest niewielu. Co prawda kilku młodych kandydatów na rzeźbiarzy przychodziło praktykować do jego pracowni, ale po kilku dniach wszyscy rezygnowali. – Nikt z nich nie miał pojęcia, że to ciężka i żmudna robota – mówi rzeźbiarz.
Rodzina doradzi
Mimo trudu, jaki wiąże się z tworzeniem rzeźb z drewna, Józef Burszyk nigdy nie zamierzał porzucić swojej pasji. W tym co robi widzi dar od Boga. – Każdy dostaje jakiś talent i z czasem go doskonali. Ja również taki talent dostałem. I staram się go rozwijać najlepiej jak potrafię – mówi artysta. Doszedł już do wprawy, jakiej inni mogliby mu pozazdrościć. Drewniana rzeźba wysokości człowieka powstaje około 18 miesięcy. Pan Józef swoje dzieła kończy znacznie szybciej. Pierwszymi recenzentami i doradcami jego prac zawsze są żona Weronika, córki Karolina i Asia oraz syn Jarek, który być może kiedyś pójdzie w ślady ojca, bo jak zdradza pan Józef, syn posiada spory talent.
Papież z dębu
Najbliżsi doradzają panu Józefowi również przy najnowszej pracy. W jego pracowni powstaje rzeźba papieża Jana Pawła II, która zostanie postawiona na cokole przed Domem Pomocy Społecznej w Gorzycach. Na razie artysta za wiele nie chce o niej mówić. Po to, żeby nie zapeszyć. Jak wyjaśnia, rzeźba byłaby już dawno gotowa, ale kawał dębu, z której jest wykonywana ma za sobą „wojenną” przeszłość. – Okazało się, że było w nim sporo odłamków po pociskach i bombach – mówi Józef Burszyk. Dlatego rzeźbiarz musi poświęcić temu dziełu nieco więcej czasu. Nie ma jednak obaw, że nie zdąży na czas. Do jej ukończenia pozostało już stosunkowo niewiele uderzeń młotka o dłuto.
Artur Marcisz