Sąsiedzi nie wytrzymują
Znosi do mieszkania sterty śmieci, nie sprząta i ma za nic podstawowe zasady higieny. Spod drzwi jego mieszkania unosi się potworny smród. Sąsiedzi zachodzą w głowę, jak się go pozbyć. Pytanie to zadaje sobie także prezes spółdzielni mieszkaniowej. Liczy na sąd. Jeśli zapadnie wyrok o eksmisji mężczyzny, będziemy mieli do czynienia z precedensem, który da zielone światło do działania tysiącom sąsiadom znajdującym się w podobnej sytuacji.
Ulica 26 Marca 156. W bloku mieszka ponad 60 rodzin. Na parterze Jan Bałuszyński, starszy mężczyzna znoszący do mieszkania śmieci. Postać nam znajoma. Po pierwszej interwencji sąsiadów odwiedziliśmy go w lipcu ubiegłego roku. Teraz byliśmy w mieszkaniu po raz drugi. Każdej wizycie towarzyszył potworny smród. Tym razem był nie do zniesienia. Fetor przywitał nas już przy drzwiach wejściowych do klatki schodowej. Mieszkańcy budynku przeżywają trudne chwile. – Dłużej tego nie wytrzymamy. Pojawiły się już karaluchy. Jak to możliwe, że nikt nie jest w stanie nam pomóc? – pyta kobieta wchodząca do windy. Problemu nie dostrzega sam zainteresowany. – Przecież wszystko jest w porządku. Gotuję tylko obiad. Nie wiem co dokucza mieszkańcom, ja nic nie czuję. Na sprzątaczkę nie mam pieniędzy. Żyję z renty. Dostaję 700 zł – twierdzi Jan Bałuszyński.
W wodzisławskim sanepidzie usłyszeliśmy, że pracownicy tej instytucji nie mają prawa kontrolować prywatnych mieszkań, a za porządek w bloku odpowiada spółdzielnia mieszkaniowa.
Prezes SM ROW Jan Grabowiecki wielokrotnie odwiedził uciążliwego lokatora w jego domu. Potwierdza, że problem jest bardzo poważny. Potwierdza także, że napomnienia przynoszą mizerny skutek, a możliwości eksmitowania mężczyzny są mocno ograniczone – Jan Bałuszyński płaci regularnie czynsz. – Takich przypadków w spółdzielni mamy sporo – mówi Grabowiecki. – Najgorzej jest właśnie przy ul. 26 Marca i w przypadku jednego lokatora z Rydułtów. Wyczerpaliśmy już wszystkie argumenty, dlatego w przypadku tych dwóch osób przygotujemy pozew do sądu o eksmisję – dodaje prezes.
Członkowie spółdzielni mogą być eksmitowani w przypadku rażącego naruszenia regulaminu. Chodzi m.in. o dewastację wspólnego mienia czy rażące zakłócanie ciszy nocnej. Sytuacje, w których do tego dochodzi, powinny powtarzać się wielokrotnie. Muszą być także potwierdzone przez świadków. Jan Bałuszyński płaci czynsz, jest cichy i gdyby nie smród wydzielający się z jego mieszkania, większość sąsiadów zapomniałaby o jego istnieniu. Udowodnienie rażącego naruszenia regulaminu będzie więc trudne.
Jeśli argumenty władz spółdzielni sąd uzna za wystarczające i zdecyduje o eksmisji dwóch wspomnianych mężczyzn, będziemy mieli do czynienia z precedensem, który ułatwi działanie lokatorom znoszącym podobne uciążliwości.
(raj)