Synowa radnego jest najlepsza?
Zdaniem osób, które starały się o pracę w Gminnym Domu Kultury w Syryni, o wyborze decydowały koneksje. – W gminie dzieją się takie rzeczy, o których mieszkańcy Syryni boją się mówić. Zatrudnili na stanowisko kierownika domu kultury panią, która jest synową radnego Antoniego Pawełka z Syryni. W dodatku ta pani jest w zaawansowanej ciąży. Jak to możliwe, ż-e na tak ważne stanowisko nie został ogłoszony żaden konkurs? – pyta w liście do redakcji czytelniczka.
Nie chodzi o kierownika
Zastępca wójta Maria Fibic twierdzi, że wybór nowego pracownika leży tylko i wyłącznie w gestii dyrektora Gminnego Ośrodka Kultury w Lubomi, któremu GDK w Syryni podlega. Dodaje jednocześnie, że chodzi o stanowisko instruktorskie a nie kierownicze. – Owszem do tej pory było nazywane kierowniczym, ale osoba, która je pełni, sprawuje funkcje instruktora kultury – wyjaśnia Maria Fibic.
Dyrektor z nami nie rozmawiał
Inni kandydaci dziwią się dlaczego dyrektor nie skontaktował się ze wszystkimi kandydatami. – Przecież bezpośrednia rozmowa jest czasem ważniejsza od tego co jest na papierze – twierdzi jeden z kandydatów.
– Nie skontaktowałem się ze wszystkimi, ale tylko i wyłącznie dlatego, że ich kandydatury nie spełniały moich wymagań. Szukałem osoby, której wykształcenie pozwalałoby wypełniać zadania związane z organizowaniem kultury, prowadzeniem zajęć dla dzieci i młodzieży. Część kandydatów sądziła natomiast, że będzie to stanowisko kierownicze, biurowe. A nie o to mi chodziło - odpowiada Marek Jakubiak. Zaprzecza jednocześnie jakoby zatrudnił krewną syryńskiego radnego ze względu na jej powiązania rodzinne.
– Decydowały tylko i wyłącznie względy merytoryczne. Ta pani jako jedyna posiadała odpowiednie wykształcenie oraz praktykę, dzięki którym powinna dobrze wypełniać nałożone na nią zadania – zapewnia Jakubiak. Dyrektor wyjaśnia, że on sam jest osobą z zewnątrz i nie ma zamiaru zważać na lokalne powiązania. – Gdybym chciał na to patrzeć to tutaj każdy jest w jakimś stopniu z kimś powiązany – wyjaśnia. Po chwili jednak dodaje, że powiązania rodzinne najlepszej jego zdaniem kandydatki wstrzymywały przez dłuższą chwilę decyzję o jej zatrudnieniu. Jednak jej wartość jako potencjalnie dobrego pracownika przemogła wątpliwości.
Ciąża o niczym nie świadczy
Wśród zarzutów odrzuconych kandydatów pojawił się i ten, że wybrana osoba jest w zaawansowanej ciąży. - Nie będę się na ten temat wypowiadał, gdyż byłoby to naruszeniem prywatności i dóbr osobistych tej osoby a także zakazu dyskryminacji kobiet - mówi Jakubiak. Nie obawia się, że z faktu zatrudnienia ciężarnej wynikną jakieś problemy, mimo że jest ona jedynym pracownikiem GDK-u w Syryni.
– Mam już plan awaryjny – mówi krótko dyrektor. Nie chce zdradzać jego szczegółów. – Dodatkowego etatu nie będzie – zapewnia Maria Fibic.
Dyrektora szczególnie to nie zmartwiło, chociaż przyznaje, że dodatkowa osoba do prowadzenia ośrodka kultury w Syryni by się przydała.
Ogłoszenia nie było
W całej sprawie zastanawia również fakt braku ogłoszenia o naborze na stanowisko instruktora w GDK. W Urzędzie Gminy wyjaśniają, że nie ma takiego obowiązku. – Zgodnie z ustawą nabór trzeba ogłosić w wypadku wolnych miejsc pracy w jednostkach samorządu. A w tym przypadku mamy do czynienia z pracownikiem jednostki kulturalnej, gdzie takiej konieczności zgodnie z ustawą o organizowaniu i działalności kulturalnej, nie ma – wyjaśnia Maria Fibic.
Skąd w takim razie zainteresowani mają dowiedzieć się o wolnym stanowisku pracy nie wiadomo. – Kandydatów nie brakowało, ale pan dyrektor mógł ogłosić w prasie bądź na tablicach ogłoszeniowych, że poszukuje pracownika – kwituje zastępca wójta. Dyrektor GOK-u jednak z tego nie skorzystał. Tłumaczy, że do jego gabinetu wpłynęło sporo ofert zanim jeszcze zwolniło się stanowisko w GDK w Syryni. Pocztą pantoflową dużo wcześniej miało się roznieść, że w domu kultury zwolni się miejsce pracy.
Artur Marcisz