Gwiazda i Polonia w kolejnej rundzie
Aż 18 goli padło w 4 spotkaniach IV rundy Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Rybnik. Najbardziej rozstrzelał się Energetyk ROW Rybnik, który pokonał w Bełku tamtejszy ŁKS aż 6:1. W kolejnym spotkaniu Rymer Rybnik wygrał dopiero w dogrywce z Pierwszym Chwałowice 4:2, ale spotkania, które najbardziej ekscytowały kibiców i piłkarzy w powiecie wodzisławskim rozegrano w Mszanie i Marklowicach.
Goście byli lepsi
W Mszanie tamtejszy Start podejmował Gwiazdę Skrzyszów i podopieczni Lucjana Tatarczyka napsuli gościom sporo krwi zanim uznali ich wyższość na boisku. Gospodarze rozpoczęli w 10-tkę. – Jedni są w pracy, inni się uczą. Nie mogliśmy wystawić pełnego składu – tłumaczył absencję swoich zawodników Lucjan Tatarczyk. Po 37 minutach gry skład Startu uzupełnił Paweł Pośpiech. Wtedy jego koledzy przegrywali już jednak 0:1. W 27. minucie meczu kardynalne błędy obrońców wykorzystał Wojciech Oślizło i w sytuacji sam na sam nie dał żadnych szans 18-letniemu Adrianowi Henkielowi, który strzegł w tym meczu mszańskiej bramki. W 34. minucie wspomniany bramkarz popisał się znakomitą interwencją przy strzale Damiana Kiełkowskiego. Od tego momentu goście dali się zepchnąć pod własne pole karne korzystając jedynie z okazji do kontr, z których nic nie wynikało. Uporczywość napastników Mszany opłaciła się, bo tuż przed przerwą stan meczu wyrównał Krzysztof Wieczorek.
Kwestia awansu do następnej rundy rozgrywek rozstrzygnęła się w drugiej części meczu. Po ostrej reprymendzie, jakiej w przerwie udzielił swoim zawodnikom Roman Zieliński (było słychać aż przed budynkiem szatni), Gwiazda wreszcie zaczęła przypominać zespół z rozgrywek ligowych. Dwie bramki, które zasiliły jej konto strzelili Tomasz Zieliński i Przemysław Dulewicz. Gwiazda wygrała ostatecznie 3:2.
„Ufo” pokazał klasę
W kolejnym meczu Pucharu Polski z udziałem drużyny powiatu wodzisławskiego Polonia Marklowice pokonała na własnym boisku rezerwy GKS-u Jastrzębie. Mecz był niezwykle ciekawy i wyrównany, a od remisu czy nawet porażki marklowiczan w drugiej połowie uchronił swoich kolegów bramkarz Andrzej Błatoń, który kilkakrotnie miał okazję popisać się swoimi umiejętnościami. – Muszę być zadowolony z siebie, bo naprawdę miałem sporo pracy, a konto pozostało na szczęście puste - mówił po meczu popularny „Ufo”, bo taką właśnie ksywę na boisku ma Błatoń.
Pierwszą bramkę, która wyprowadziła gospodarzy na prowadzenie, strzelił tuż przed przerwą Bartłomiej Surma. W drugiej połowie mecz stał się jeszcze ciekawszy. Od groma było szans każdej drużyny do strzelenia bramki, parad bramkarskich i zwrotów akcji. W 56. minucie po akcji gości i główce Przemysława Tasiora wszyscy widzieli piłkę w siatce, jednak niesamowitym sprytem wykazał się wspomniany już Błatoń, który zatrzymał futbolówkę prawie na linii bramkowej. Kilka minut później za pyskówkę z arbitrem boisko opuścić musiał Artur Urbański i gospodarze grali w przewadze. Nic z tej przewagi jednak nie wynikało. W przysłowiowe „Boże okno” strzelał Robert Kuczmaszewski, cuda z piłką wyprawiał także Marek Powiecko. Drugą bramkę na minutę przed końcowym gwizdkiem arbitra strzelił natomiast Dariusz Halszka i do kolejnej rundy zakwalifikowała się Polonia.
Marcin Macha