Nikt nie chce baszty
Niemal każdy wodzisławianin wie, co to Baszta Rycerska na Grodzisku, zwana także Wieżą Romantyczną. Zabytek jest prawdziwą perełką. Wzniesiony w XIX wieku promował miasto, był miejscem wielu imprez. Dzisiaj tam już nikt nie zagląda. Drzwi zamknięte na przysłowiowe cztery spusty. Wnętrze doszczętnie spalone. Tak od 16 czerwca 2004 r., kiedy basztę podpalili nieznani sprawy. Jeszcze kilka miesięcy po tragedii samorządowcy i miłośnicy lokalnej historii przebąkiwali o remoncie wieży. Dzisiaj nikt już o tym nie mówi. Nie wiadomo nawet, z kim rozmawiać. Zarówno prezydent Wodzisławia, starosta jak i Nadleśnictwo Rybnik twierdzą, że zarządzanie basztą to nie ich sprawa.
Niechciany skrawek terenu
Co najmniej od wojny sytuacja prawna samej baszty, jak i terenów przyległych była prawnie nieuregulowana. Zgodnie z zapisem księgi wieczystej właścicielem terenu jest skarb państwa. Do dzisiaj nie wiadomo jednak, kto obiektem faktycznie zarządza. Z uwagi na umiejscowienie wieży w lesie przyjęto, że zarządcą jest Nadleśnictwo Rybnik. Tak było przez kilkadziesiąt lat. W 2005 r. nadleśnictwo postanowiło systematycznie regulować stan prawny terenów przypisywanych tej instytucji, w tym tych na Grodzisku. Z kilkunastu hektarów lasu wydzielono tutaj niewielką działkę o pow. 542 m2, na której stoi baszta. Rok później nadleśnictwo w księdze wieczystej ujawniło swoje zarządzanie nad całym terenem oprócz właśnie tego niewielkiego skrawka. – W tym momencie uwłaszczyliśmy się na kilkunastu hektarach z pominięciem baszty. Pozostałym gruntem powinien się zając starosta jako przedstawiciel skarbu państwa – mówi pracownik Nadleśnictwa Rybnik. Nie chce, abyśmy podawali jego nazwisko.
Dlaczego podpisali umowę?
W sprawie pojawia się wątek umowy użyczenia podpisanej pomiędzy Nadleśnictwem i władzami Wodzisławia. Dokument przekazujący miastu opiekę nad basztą podpisano 4 listopada 2005 r. Wówczas proces podziału działek był już zakończony. Dlaczego więc nadleśnictwo podpisało umowę, skoro zrezygnowało z terenu, na którym stoi baszta? Na jakiej podstawie przekazało miastu prawa do baszty skoro trwał podział gruntu?
– To było niedopatrzenie. Umowa była bezprzedmiotowa – mówi szczerze przedstawiciel nadleśnictwa.
Okazuje się więc, że już w 2006 r. (wpisanie do ksiąg wieczystych nowego podziału terenu) umowę pomiędzy miastem a nadleśnictwem należało rozwiązać. Stało się to dopiero 19 sierpnia 2008 r. Obie strony uznały, że powinien o tym wiedzieć starosta, jako przedstawiciel skarbu państwa i przekazały mu protokół zdawczo-odbiorczy. – Starosta nie podpisał tego dokumentu, ponieważ nie jest stroną w tej sprawie – mówi Iwona Porembska z Wydziału Gospodarki Nieruchomościami wodzisławskiego starostwa. – Sprawa baszty jest dla nas zupełnie nowa i wymaga wyjaśnienia. Nigdy wcześniej skarb państwa, czyli w tym przypadku starosta, nie był zmuszony się tym zajmować. Nawet prace budowlane, które były tam wykonywane, co ujawniono podczas wizji lokalnej z naszym udziałem, odbywały się bez wiedzy skarbu państwa, czyli starosty – dodaje Iwona Porembska.
Basztę w 1867 r. wybudował Edward Brauns - właściciel okolicznych terenów. Po 1925 r. właścicielami terenu zostali wodzisławscy kupcy – Stefan Krzystek i Jan Kowol. Ufundowali kapitalny remont, stworzyli wspaniałe miejsce do odwiedzania z tarasem widokowym. Tak było do połowy lat 30. Potem, z niewiadomych przyczyn Baszta została zamknięta. W 1991 r. dzięki Towarzystwu Miłośników Ziemi Wodzisławskiej obiekt ponownie odrestaurowano. Niestety pożar z czerwca 2004 r. obrócił Basztę w ruinę.
Rafał Jabłoński