Śmieci nie ma gdzie składować
Dzięki pieniądzom z pszowskiej kasy miejskiej swoje domy „wysprzątali” także mieszkańcy sąsiednich miejscowości
O zbiórce odpadów wielkogabarytowych w Pszowie już pisaliśmy. Jak początkowo wzbudzała ona entuzjazm, tak później wywołała mały niepokój. Powód? Rosły koszty akcji, rosły sterty śmieci, a firma miała problemy z ich odbiorem. – Mamy kłopoty z wyegzekwowaniem wywiezienia tych śmieci. Straciliśmy już możliwość negocjacji, bo firma mówi, że już nie ma ich gdzie składować – przyznał na sesji w minionym tygodniu Marek Hawel, burmistrz Pszowa. Początkowo akcja wywozu odpadów wielkogabarytowych miała kosztować miejski budżet 10 tys. zł. W takiej kwocie zamknęła się ubiegłoroczna akcja. Teraz okazało się, że śmieci jest bardzo dużo i miasto musi wyłożyć jeszcze 15 tys. zł. Nie wiadomo jednak, czy te 25 tys. zł wystarczy, gdyż nie ma jeszcze końcowego rozliczenia. – W razie potrzeby trzeba będzie dołożyć z rezerwy budżetowej – mówił burmistrz Hawel. Zbiórka była prowadzona od 15 do 17 października. Na terenie miasta wyznaczono14 punktów, gdzie można było składować zbędne w domu rzeczy. Niepotrzebne meble, lodówki, opony, dywany. W sumie zebranych zostało 85 ton odpadów. To cztery razy więcej niż rok temu. Dzięki pszowskiej akcji swoje domy „wysprzątali” także mieszkańcy sąsiednich miejscowości. A zapłaci za to Pszów. Obecnie miasto wynajęło drugą firmę, która zajęła się transportem. – Już wiemy, że akcja taka jest bardzo potrzebna i ma sens. W przyszłym roku, zorganizujemy ją jednak nieco inaczej, usprawnimy tak, żeby odpady były od razu wywożone – dodaje burmistrz Hawel.
(izis)