Szaleniec poturbował pielęgniarkę
23-letni Piotr Sz. z Wodzisławia trafił do rydułtowskiego szpitala pijany w sztok. Przywieziono go z Radlina, miał 3,4 promila alkoholu we krwi. Kiedy już znalazł się na szpitalnym łóżku, nagle z niespotykaną wściekłością rzucił się na jedną z pielęgniarek. Bił ją pięściami i kopał. Popchnął tak, że uderzyła głową w ścianę. – Jeszcze nigdy do tej pory nie widziałem takiej agresji w człowieku. On miał pianę na wargach. Był jak bestia – opowiadał z przejęciem Zygfryd Słanina z Niedobczyc, starszy pacjent z sąsiedniego łóżka, który odważnie stanął w obronie pielęgniarki. Ma 76 lat i jeszcze w życiu się z nikim nie bił. Gdyby jednak nie jego szybka reakcja, nie wiadomo, jaki byłby finał tego dramatycznego zajścia.
Co go opętało?
Przerażające wydarzenia miały miejsce w sobotę, 22 listopada, późnym wieczorem, po godz. 22.00. Pielęgniarka Anna Strączek miała wtedy nocny dyżur. – Zajmowałam się inną pacjentką, kiedy przywieziono tego człowieka. Od początku było widać, że jest bardzo agresywny. Już podczas przenoszenia z noszy na łóżko uderzył kierowcę. Czuć było od niego alkohol – wspomina pielęgniarka. Wraz z koleżanką zdołały mu jeszcze założyć wenflon i pobrać krew. Potem wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Pijany mężczyzna wpadł w szał. W ułamku sekundy zerwał się z łóżka i rozjuszony zaatakował jedną z pielęgniarek. – Bił mnie i kopał z niespotykaną wściekłością. Myślałam, że mnie zabije. Cały czas mam przed oczami jego straszną twarz – mówi Anna Strączek.
I faktycznie nie wiadomo, jakby się to dla niej skończyło, gdyby nie starszy pacjent z sąsiedniego łóżka, który stanął w jej obronie. – Na sali leżało nas w sumie pięciu, ale pozostałych trzech w bardzo ciężkim stanie. Nie byli w stanie nic zrobić – wspomina Zygfryd Słanina. Szybko odsunął łóżko od ściany, a pielęgniarka upadła tak, że łóżko ją zasłoniło przed ciosami. – Nie pamiętam już tego, być może straciłam przytomność albo byłam w takim szoku – relacjonuje Anna Strączek.
Nie ma dnia bez pijanych
Pijany mężczyzna z całej siły zaatakował pana Zygfryda. Druga z pielęgniarek pobiegła wezwać policję. Na salę wpadł pielęgniarz i lekarz, który pełnił wtedy dyżur. Zaczęli się szamotać. Przybyli policjanci ostatecznie założyli Piotrowi Sz. kajdanki. Jeszcze tej samej nocy pijany mężczyzna trafił do szpitala psychiatrycznego. – To był straszny przypadek agresji alkoholowej – mówił po wydarzeniu lekarz, Rafał Fidyka. I niestety, nie jedyny w rydułtowskim szpitalu, bo, jak się okazuje, codziennie trafia tutaj jakiś pijany pacjent albo pacjentka. Rekordziści mają powyżej 4 promili alkoholu we krwi! – Nie ma dnia, żeby na nasz oddział wewnętrzny nie trafił jakiś pacjent, który wymaga hospitalizacji z powodu alkoholu. I jest to niestety problem ogólnopolski – dodaje Rafał Fidyka. Jak mówi, w Polsce nie ma miejsc, gdzie można by było przewieźć pijanego. Trafiają więc na oddziały szpitalne, które są bezbronne wobec przypadków napadu szału. – Spotkałem się już wcześniej z agresją alkoholową, byli to najczęściej pacjenci dowożeni z policją i skuci w kajdankach. W ubiegłym roku, w Wielki Czwartek, zaatakował mnie mężczyzna z zespołem abstynencji alkoholowej i przegryzł mi nos – mówi rydułtowski lekarz.
Jest rada: drakońskie kary!
Jerzy Fidyka, ordynator drugiego oddziału wewnętrznego w Rydułtowach, proponuje, żeby pijanych pociągać do odpowiedzialności. – Powinno się w stosunku do nich wyciągać surowe konsekwencje, na przykład finansowe, a pieniądze przeznaczyć m.in. na zakup nowoczesnych alkomatów czy narkotestów dla policji i szpitali. Nałożyłbym na pijaków drakońskie kary, może to by ich trochę powstrzymało. Trzeba szukać jakichś rozwiązań, ponieważ w szpitalach nasilają się przypadki hospitalizacji osób pod wpływem alkoholu. Trafiają do nas na oddział nieraz młode dziewczyny, kobiety. I to jest straszne – dodaje ordynator Fidyka.
Anna Strączek z obrażeniami ciała trafiła do szpitala. Obecnie przebywa na zwolnieniu lekarskim, czeka ją jeszcze seria badań. Sprawą pobicia zajmuje się policja. – Wybrałam zawód pielęgniarki, żeby pomagać innym ludziom, a nie narażać swojego życia w sytuacji agresji ludzi pijanych – mówiła po traumatycznym wydarzeniu pielęgniarka.
Iza Salamon