Kto płaci za pogawędki urzędników?
Najlepiej sytuacja wygląda w Wodzisławiu, Radlinie i w Marklowicach. Tutaj każdy pracownik otrzymuje co miesiąc biling rozmów prowadzonych z używanego przez siebie telefonu i zaznacza rozmowy prywatne. Zsumowane koszty potrąca się mu z pensji. Osobę przyłapaną na kłamstwie czeka upomnienie lub nagana. Od obowiązku płacenia nie są zwolnieni prezydent, wójt czy burmistrz. – Prezydent nie płaci, ponieważ posiada dwa telefony komórkowe i do rozmów prywatnych używa tego prywatnego – mówi Barbara Chrobok, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Wodzisławiu.
Kontrola, choć bardziej liberalna, prowadzona jest także w Starostwie Powiatowym, w Godowie, Pszowie i Rydułtowach. Choć urzędnicy nie otrzymują szczegółowych wydruków, każde widoczne przekroczenie kwoty jest analizowane. W przypadku nadużywania telefonu urzędnik musi pokryć koszty rozmów. Podobnie jest w Mszanie z tym, że bardziej skrupulatnie kontroluje się posiadaczy służbowych komórek. Co miesiąc piszą oni oświadczenia dotyczące rozmów prywatnych i pokrywają ich koszty.
Rozmów prywatnych nie kontroluje się w Lubomi i w Gorzycach. Tutaj urzędnicy mogą spokojnie rozmawiać z ciocią, babcią, synem, córką, koleżanką, kolegą, teściową…
(red.)