„Szansa” bez szans
Spółdzielnia socjalna „Szansa” z Radlina miała być wybawieniem dla bezrobotnych kobiet. Dziś spółdzielnia już nie istnieje. Kobiety nie sprostały wymogom biznesu i wszechobecnej biurokracji
Przed rokiem kilka bezrobotnych kobiet przy pomocy unijnych dotacji stworzyło swoistą firmę usługową. Rzeczywistość okazała się brutalna. Spółdzielnia znajduje się na etapie likwidacji. Zlikwidowano już sklep z używaną odzieżą, a z siedziby spółdzielni zdjęto tablice, informujące o tym projekcie. – Zostałam na lodzie, bo większość moich koleżanek poszła szukać pracy, a ja muszę to wszystko posprzątać – mówi ze smutkiem Barbara Szefczyk, prezes spółdzielni. Dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej z Radlina uważa, że przyczyny niepowodzenia spółdzielni są złożone. – Skończyły się dotacje i panie musiały bazować tylko na tym co same zarobiły. Sęk w tym, że raz tych zamówień było więcej, raz mniej – mówi Krystyna Kryszewska, dyrektor OPS w Radlinie.
– Moje wspólniczki uważały, że za mało zarabiamy. A przecież mogłam im płacić tylko tyle ile wypracowałyśmy. Co mogę za to, że tych zamówień było czasami mało – rozkłada ręce Barbara Szefczyk.
Największym problemem okazały się jednak biurokratyczne procedury. Natłok papierkowej roboty był tak duży, że prowadzenie spółdzielni bez księgowej okazało się praktycznie niemożliwe. Artur Marcisz