Miasta muszą płacić odszkodowania
Władze Pszwa i Rydułtów przegrały ze spółdzielniami mieszkaniowymi sprawy o zapłatę odszkodowań za lokatorów, którzy już dawno powinni mieć zapewnione lokale socjalne. Wyroki nie są prawomocne.
Rząd nas obciąża
Pierwszy wyrok dotyczący Pszowa zapadł pod koniec października. Miasto jest dłużne Spółdzielni Mieszkaniowej ROW kilkadziesiąt tysięcy złotych. Sytuacja raczej się nie poprawi i płacić będzie trzeba nadal. Miasto nie ma wystarczającej liczby lokali socjalnych, aby przenieść tam osoby z wyrokami eksmisyjnymi.
– Mamy zaledwie 32 mieszkania. Do tego prawie wszystkie są w złym stanie technicznym . Przeznaczamy ogromne kwoty na ich remonty. Rząd zrzucił na barki samorządów poważne obciążenie. Bez wsparcia zewnętrznego żadne nowe lokale socjalne czy komunalne nie powstaną – mówi Marek Hawel, burmistrz Pszowa.
Braki w Rydułtowach
Władze Pszowa już zapowiadają odwołanie od wyroku. Podobnie zresztą jak burmistrz Rydułtów, Kornelia Newy. Niekorzystny dla miasta wyrok zapadł 11 grudnia. Zgodnie z orzeczeniem spółdzielni należy się również kilkadziesiąt tysięcy odszkodowania. Rydułtowy podobnie zresztą jak Pszów także nie mają wystarczającej liczby lokali socjalnych. W przyszłym roku ma ruszyć budowa nowych budynków, która przynajmniej częściowo poprawi sytuację.
Wodzisław znalazł sposób
Prezes Spółdzielni Mieszkaniowej ROW Jan Grabowiecki na władzach obu miast nie zostawia jednak przysłowiowej suchej nitki.
– Żałuję, że miasta zamiast pomagać swoim najuboższym mieszkańcom wolą tracić pieniądze na procesowanie się. Włodarze potrafią dołożyć na wymianę pieca, a nie ulżyć tym, którzy tego potrzebują. Przecież pieniądze, o które walczymy nie poszłyby na koszty utrzymania spółdzielni tylko właśnie po to, aby zredukować zadłużenia lokatorów – mówi prezes.
Jan Grabowiecki twierdzi także, że władze obu miast nie potrzebnie grają na czas, a sprawę zapewnienia lokali socjalnych mogłyby już mieć dawno rozwiązaną. Zwłaszcza, że ten obowiązek właśnie na nich spoczywa.
– Po prostu zamiast ciągle tłumaczyć się, że brakuje pieniędzy na budowę nowych lokali można je podnająć mieszkania od spółdzielni mieszkaniowych, co robią inne samorządy jak choćby Wodzisław – wyjaśnia prezes.
Orłowiec nie odpuści
Swoich roszczeń wobec włodarzy miast nie zamierza odpuścić także SM Orłowiec.
– Muszę dbać o dobro mojej spółdzielni. Kwota zadłużeń jest spora. Trudno jednak mówić o konkretach, bo zmienia się ona z miesiąca na miesiąc, np. przez to, że ktoś po prostu reguluje dług – tłumaczy Iwona Zganiacz, wiceprezes SM Orłowiec.
(j.sp)