Płynie w nich tatarska krew
Przed wojną rybnickie i wodzisławskie ziemie stanowiły jeden powiat. Jednym z rodów, który połączył historie tych ziem są Tatarczykowie. Miejsca najbardziej związane z rodziną Tatarczyków: Mszana, Wodzisław, Bottrop, Lipowiec, Rybnik ale też Wrocław i inne .
Dzięki badaniom i współczesnej technice możemy przyjrzeć sie rozmieszczeniu Tatarczyków tak w Polsce jak i w Niemczech. Jak wynika z danych, w Polsce jest 621 osób o tym nazwisku. Osiedlonesą w 37 powiatach i miastach. Najwięcej ich znaleźć możemy na ziemi wodzisławskiej, bo aż 363 osoby. Mieszkają także w Rybniku – 47 osób, w Jastrzębiu – 28, w powiecie raciborskim – 23, w tyskim – 17 , we – Wrocławiu – 14, tyleż samo w katowickim, w rudzkośląskim– 13, w rybnickim – 10 i wałbrzyskim – 9. Od 16 do 20 osób znajduje się jeszcze w powiecie żorskim i na Żywiecczyźnie. Mniejsze skupiska są w innych częściach Polski. Na terenach Niemiec w książce telefonicznej znaleziono 35 abonentów o nazwisku Tatarczyk zamieszkałych w 20 miastach i landach. Największe skupisko (8 osób) odnajdujemy w Bottrop. Rozmieszczeni są od Kilonii aż po Tuttlingen na południu.
W żyłach omawianej tu gałęzi rodziny Tatarczyków płynie z pewnością polska, niemiecka, tatarska krew. Prawdopodobnie także czeska i węgierska. Rysy Franciszka Tatarczyka nie pozostawiają wątpliwości co do przodków z kręgu Czingis Chana, a jego żony Franciszki to typowe niemieckie mieszczaństwo.
Największy zjazd rodzinny
W 2002 r. zorganizowano w Mszanie Zjazd Tatarczyków. Jego inicjatorem był Stanisław Tatarczyk. Organizatorzy włożyli niemało serca w to dzieło. Dopiero dzięki temu spotkaniu, na którym było ok. 1000 osób z rodu Tatarczyków, dało się ustalić, że Tatarczyki mszańskie dzielą się na klany. To np. Burki, Kubosie, Krawonie, Krawieczki (przodek był jednym z krawców – założycieli tej gałęzi), Kupce, Wybierczoki itd. Wspólnotę Tatarczyków oszacowano na ok. 1800 osób w różnych częściach globu. Pasją wielu z nich są nadal konie. Jako ciekawostkę można podać, że nazwa Burki nie pochodzi od imienia psa, lecz konia i wiąże się ją z opowieścią o przodku, który był tak silny, że pociągnął pełny wóz (co uwidocznione jest w ich godle). A wtedy właściciel konia z zaprzęgu miał rzec : Jesteś silniejszy, niż mój Burek.
Wielu ludzi mi pomogło
Skupimy się w naszym materiale na jednej z gałęzi Tatarczyków z Mszany.
Historia Tatarczyków, z tego, co udało mi się (jeszcze w ubiegłym stuleciu) ustalić sięga końca XVIII w. Wiele informacji zawdzięczam Marii Tatarczyk i własnym poszukiwaniom. Oczywiście również wiele innych osób swymi informacjami przyczyniło się do powstania niniejszej historii. Być może zainteresuje ona czytelników „Nowin Wodzisławskich”.
Do wielu faktów docierałem mozolnie, bo nie stało już świadków dawnych czasów. Tak było w przypadku np. brata Franciszka Tatarczyka, tj. Juliusza, wycieczki Franciszki Tatarczyk do Sztokholmu, identyfikacji postaci na fotogramach rodziny Franciszki etc.
Spory wkład w utrwalenie schedy po Tatarczykach ma dr. Elżbieta Biemler–Mackiewicz. Zgodziła się, dzięki przychylności ówczesnej pani dyrektor rybnickiego muzeum na utworzenie – ze zgromadzonych przeze mnie pamiątek – stałej ekspozycji „imponderabiliów” ze sceny życia przedwojennych Tatarczyków. W tej wystawie żyje jakaś cząstka rodziny, domu, a nawet miejsc z nimi związanych.
Pamięć to zapis uczuć
Dom, to coś najcenniejszego, co człowiek ma na świecie. Dotyczy to miejsca i całej fizyczności o tyle o ile ma ona związek z najbliższymi. To samo dotyczy przedmiotów. Mają one prawdziwą wartość jedynie wtedy, gdy wiąże się z nimi uczucie i szacunek dla naszych bliźnich, nawet odległych w czasie. Nie dotyczy to więc tyle stanu posiadania materialnego, co duchowego. Opowiadała mi onegdaj pewna pani (rocznik 1928), że pamięta jak przeszył ją dreszcz. A było to, gdy wybrała się ze swą matką do lekarza. Kiedy zapytano matkę o adres bez wahania powiedziała: Rybnik, Reja 3. Szkopuł w tym, że minęło już kilka dziesiątek lat i był to jej adres, spod którego wyprowadziła się z rodziną jeszcze przed wojną. Przywiązanie do kochanego miejsca, do wspomnień z krainy mniejszego czy większego szczęścia. Jaka to siła! Koniec końców na naszej cudownej planetce szanse na przetr-wanie mają piramidy, mur Chińczyków, twarde dyski i… ludzka pamięć. A pamięć to nie tylko zapis myśli, ale także, a może przede wszystkim uczuć. Niełatwo jest zniszczyć wielki mur, niełatwo wysadzić piramidę, ale tak naprawdę niełatwo, wymazać pamięć, w której przetrwała miłość do tego co najcenniejsze w naszym życiu. Przedmioty mają jedynie wartość, gdy pozostawimy w nich nasze uczucia. Dlatego mogą zniknąć nawet piramidy, a zostać coś, o czym mówi „Obywatel Kane” (obraz onegdaj ceniony jako numer jeden, dziś jakby nieco zapomniany).
Przy pracy nad tą historią zżyłem się bardzo z całą rodziną Tatarczyków, członkami nawet tymi, których nie znałem osobiście. Dziś są ze mną jak moi najbliżsi, których znałem. Choć historię Tatarczyków ukończyłem na przełomie 1999/2000, to od czasu do czasu pojawiają się nowe fakty, wciąż liczę na uzupełnienie braków, bo do tej pory ani ze strony np. urzędu w Bottrop czy polskich archiwów kościelnych – mimo obietnic – nie uzyskałem pomocy.
Ciąg dalszy w kolejnych wydaniach „Nowin Wodzisławskich”
Michał Palica