Szczyt absurdu: fotel na dachu
Na przystanku autobusowym w wodzisławskim lesie wandale robią co chcą. Nie ma tutaj w sąsiedztwie żadnych domów, dlatego sprawcy czują się całkowicie bezkarni.
Komu się chciało?
W ubiegłym tygodniu mieszkańcy zaalarmowali nas poruszeni groteskowym widokiem. Na dachu wiaty przy ulicy Szymanowskiego stały dwa duże fotele! W środku leżała brudna kołdra i poduszka, a wokół walały się tony śmieci. Papiery, butelki. – Czy tam w ogóle ktoś sprząta? Komu się chciało taszczyć ciężkie fotele na dach? To jakiś absurdalny pomysł
– oburzali się ludzie.
To nie my
Fotele stały na dachu dość długo. Nikt się nimi nie interesował. Ruszyliśmy więc na poszukiwanie właściciela wiaty. Najpierw skierowaliśmy kroki do PKS-u. Okazało się jednak, że przewoźnik z wiatą nie ma nic wspólnego. – Do naszych obowiązków należy jedynie ustawienie słupka przystankowego z rozkładem jazdy i znaku przystanku komunikacji autobusowej. Żadne wiaty nas nie interesują – odparł Jerzy Siwica, prezes zarządu PKS–u. Podobną odpowiedź uzyskaliśmy w Powiatowym Zarządzie Dróg. – Ten przystanek z pewnością ma właściciela, ale to nie my. Nie zajmujemy się wiatami – mówił Marek Okularczyk, dyrektor PZD.
Posprzątali, ale niedokładnie
Skoro ani przewoźnik ani zarządca nie odpowiadają za przystanek, to kto? Okazało się, że zajmuje się nim miasto, a utrzymaniem porządku – służby komunalne. – Sprzątanie tego miejsca odbywa się co dwa tygodnie w poniedziałki – wyjaśniła nam Barbara Chrobok, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Wodzisławiu. – Jeśli chodzi o te fotele, nie otrzymaliśmy żadnej skargi mieszkańców ani interwencji. Nie było także zgłoszeń w straży miejskiej – dodała rzeczniczka zapewniając, że meble znikną z dachu wiaty jeszcze tego samego dnia lub następnego. I rzeczywiście, jak sprawdziliśmy, tak się stało. Sprzątający zabrali fotele, brudną kołdrę i poduszkę, a także inne śmieci, jednak nie wszystkie. Po zainicjowanej przez nas akcji porządkowej przystanek dalej nie był czysty...
Bliżej im do Marklowic
Jak się okazuje, wiata stoi na dość kłopotliwym terenie, ponieważ administratorem ulicy Szymanowskiego jest Starostwo Powiatowe, natomiast ulica Grodzisko należy do skarbu państwa. Powinien ją nadzorować również powiat, ale tak naprawdę zajmuje się nią miasto. Mieszkający tutaj ludzie należą do Wodzisławia, ale bardziej związani są z Marklowicami. Chodzą tam do kościoła, posyłają dzieci do szkół, bo po prostu mają bliżej. – Zwracaliśmy się do Wodzisławia z propozycją podpisania porozumienia odnośnie zimowego utrzymania dróg, bo i tak tam odśnieżaliśmy z racji bliskości. Miasto nie chciało jednak czegoś takiego podpisać – powiedział nam Tadeusz Chrószcz, wójt Marklowic. – Na jakiej podstawie mielibyśmy przekazać pieniądze Marklowicom, skoro to nie my jesteśmy zarządcą ulicy Grodzisko? – odpowiedziała Barbara Chrobok z Urzędu Miasta.
Iza Salamon