Mieszkańcy postawili na swoim
Wątpliwości wobec inwestycji na terenie po byłej kopalni miało rozwiać spotkanie, które odbyło się 17 grudnia z inicjatywy właściciela, Janusza Kuczaty. Wzięli w nim udział mieszkańcy osiedla 1 Maja i władze miasta. Emocje sięgały zenitu. Nie tak dawno pozbyli się z sąsiedztwa innej firmy – Zielony Śląsk, której działalność budziła wiele wątpliwości. Teraz mają na glowie kolejny problem.
Dobra opinia to za mało
Wiemy, że inwestor ma wszystkie wymagane dokumenty, raport o oddziaływaniu na środowisko wygląda pięknie. Tylko, że Zielony Śląsk też miał pozytywne opinie, nawet naukowców i co? Okazało się, że nas po cichu truje – mówi Józef Mikoś, który mieszka w bloku nr 16. Inni obawiają się także uciążliwości związanych z samym transportem odpadów. Duże auta już nieraz dawały się we znaki. Samochody zostawiały po sobie tumany kurzu albo warstwy błota po opadach deszczu. Do tego huk przejeżdżających aut był po prostu nie do zniesienia.– Już i tak nam dokuczają tiry, które wożą materiały na budowę autostrady. Latem to okna nawet nie można było otworzyć. Jak na razie nie ma innej drogi dojazdowej do działki, jak tylko ta przez osiedle, więc którędy to wszystko będzie wywożone? – pytała Magdalena Pieczka.
Ludzie nie wierzą
– Nie chcę przecież mieć tutaj wrogów i was truć, a droga dojazdowa jest na planie zagospodarowania, ale powinno ją wybudować miasto – bronił się Janusz Kuczaty.
Faktycznie według projektu cała inwestycja wygląda wzorcowo. Zakład odzysku odpadów ma być naprawdę nowoczesny. Zatrudnienie ma tutaj znaleźć 20 osób. Do segregowania odpadów użyta będzie linia podobna do tej, którą dysponują służby komunalne. Tyle, że zamiast na powietrzu cały proces będzie odbywał się w hali. Dodatkowo mają być tutaj składowane odpady wielkogabarytowe, opakowania z tworzyw sztucznych, papier, metale, odpady z targowiska. Te według zapewnień mają być wywożone w ciągu 24 godzin, w co nie chcą uwierzyć mieszkańcy.
Komu odpady, komu?
Już teraz punkty skupu nie chcą w związku z kryzysem odbierać materiałów wtórnych. I co potem to wszystko będzie zalegało tutaj? – pytali ludzie. Właściciel nie umiał przekonaćmieszkańców do swoich racji. Dostało się także prezydentowi Mieczysławowi Kiecy. Władze w tym wypadku są jednak najmniej winne, bo działka którą kupił Eko – Glob nie była własnością miasta. Nikt w tej sytuacji nie ma prawa do zablokowania tej inwestycji.
Nie ruszą z budową
Uwagi mieszkańców zostaną uwzględnione w decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych. Jeśli inwestor ich nie spełni, nie będzie mógł ruszyć z budową zakładu – mówi Mieczysław Kieca, prezydent miasta. Wygląda więc na to, że budowa zakładu odzysku odpadów stoi pod znakiem zapytania. Mieszkańcy zapewniają, że zrobią wszystko, aby inwestycję zablokować.
Justyna Pasierb