Gdzie są pieniądze mieszkańców?
Program ograniczenia niskiej emisji to nic innego jak dotacje, które trafiają do mieszkańców wymieniających stare piece na ekologiczne. W Wodzisławiu ruszył on na dobre dopiero w ubiegłym roku i już na starcie budzi sporo kontrowersji mieszkańców.
Po godzinach
Przez pół roku (od maja do grudnia 2008) z dotacji Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska skorzystało 50 mieszkańców. Każdy z nich otrzymał do 6 tys. zł (dotacja nie może przekroczyć 60% inwestycji). Pieniądze te w rzeczywistości są mniejsze. Każdy musi zapłacić podatek od tej kwoty - około tysiąc zł. Drugi tysiąc trafia do tzw. operatora programu. Radni z Wodzisławia zdecydowali, że będzie nim Zakład Gospodarki Mieszkaniowej i Remontowej. Zadanie operatora to m.in. wykonanie projektu modernizacji kotłowni, dobór kotła ekologicznego i oszacowanie inwestycji. Okazało się jednak, że prac, za które płacą mieszkańcy nie wykonał zakład komunalny, jak ma to miejsce m.in. w Rydułtowach, ale pracownicy tego zakładu po godzinach - zastępca dyrektora ds. technicznych i kierowniczka ds. technicznych. Osoby te wspierane były przez jedną osobę z zewnątrz. Każdy podpisał z dyrektorem Bolesławem Gowinem umowę-zlecenie. - W ZGMiR pracują cztery osoby z odpowiednimi uprawnieniami. Dwie odmówiły. Jedna z przyczyn osobistych, druga ze względu na zbyt niską stawkę za wykonanie tych prac - mówi Barbara Chrobok, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Wodzisławiu.
Zarobiło kierownictwo
Za jeden wymieniony piec pracownicy ZGMiR otrzymywali 340 zł. Wicedyrektor zajął się 15 urządzeniami i skasował nieco ponad 5 tys. zł, natomiast kierowniczka obsłużyła 33 mieszkańców i otrzymała ponad 11 tys. zł. Trzeciej osobie wykonującej niezbędne kosztorysy wypłacono 3 360 zł.
- To się w głowie nie mieści. Skoro operatorem jest ZGMiR, to miał to zrobić zakład, czyli jego pracownicy w godzinach pracy. Wówczas zaoszczędzone pieniądze można było wykorzystać dla dobra miejskiej instytucji - twierdzi pan Ireneusz z Wodzisławia, który ubiegał się o dotację na zainstalowanie baterii słonecznych. Mężczyzna pytał pisemnie, na co przeznaczona jest kwota przekazywana na operatora programu. Odpowiedzi nie otrzymywał, więc pieniędzy nie wpłacił. W końcu pismo z ZGMiR do niego trafiło. Dowiedział się z niego, że został skreślony z listy oczekujących na dotacje, ponieważ… nie wpłacił tysiąca.
To dopiero początek
Co na to dyrektor Gowin, nie wiadomo. Przebywa na urlopie, a już w marcu kończy pracę w ZGMiR. Odchodzi na emeryturę.
Dariusz Szymczak, wiceprezydent Wodzisławia uważa, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem i do pracy dyrektora Gowina nie ma zastrzeżeń. Uważa, że pracownicy mają inne obowiązki i nie mogli nadzorować programu w godzinach pracy. - Zadania, które powinien wykonać operator nie leżą w gestii ZGMiR. Stąd też podpisanie umów z pracownikami, którzy zrobili to po godzinach jest uzasadnione - tłumaczy Szymczak.
Tego samego zdania jest prezydent Mieczysław Kieca. Idzie on jeszcze dalej. - Tego typu sytuacji będzie więcej. Zależy nam na tym, aby nasi pracownicy czuli więź z urzędem. Nie zawsze możemy im zapłacić odpowiednio do wykonanej pracy. Dając im możliwość dorobienia po godzinach tworzymy sytuację, w której urzędnik czuje się związany z urzędem. Lepiej jak nasz pracownik wykonuje prace dla nas, a nie na rzecz innej jednostki - dodaje prezydent Kieca.
Operator programu w innych gminach
Radlin - programu jeszcze nie ogłoszono
Rydułtowy - operatorem jest Zakład Gospodarki Komunalnej, prace wykonywane są przez pracowników w godzinach pracy. Koszty operatora w przypadku jednego pieca to 960 zł, z czego mieszkaniec płaci jedynie 1/3.
Pszów - operator nie jest konieczny, ponieważ całość dotacji (w tym przypadku 1 tys. zł) pochodzi z kasy miejskiej
Godów - operatora wybierają sami mieszkańcy
Gorzyce - trwa opracowanie programu niskiej emisji
Lubomia - gmina w drodze przetargu wybiera operatora z zewnątrz
Marklowice - operatora wybierają sami mieszkańcy
Mszana - nie ma dofinansowania
Rafał Jabłoński