Gdzie ten fotoradar?
Od stycznia tego roku na rydułtowskich ulicach miał się pojawić przenośny fotoradar. Do tej pory nie został jednak uruchomiony.
O konieczności zakupu sprzętu wartego 218 tys. zł nie trzeba było nikogo przekonywać. W mieście jest kilka punktów, gdzie szaleją piraci drogowi i nie są to wcale oddalone od zabudowań ulice. Najgorzej jest przy ul. Bema, gdzie wielokrotnie doszło już do wypadków z udziałem pieszych, w tym także śmiertelnych. Nogi z gazu kierowcy nie zdejmują także jadąc ulicą Bohaterów Warszawy czy Strzody. Według zapewnień urzędników straż miejska, która ma obsługiwać urządzenie, jest już gotowa. Jest sprzęt, funkcjonariusze zostali przeszkoleni, przystosowano także pomieszczenie, gdzie będą przechowywane dane z Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców. Problem jednak w tym, że aby wszystko ruszyło, potrzebny jest certyfikat uprawniający do korzystania z CEPIK-u. Aby go otrzymać, potrzebna jest kontrola audytora wyznaczonego przez MSWiA czy pomieszczenie, gdzie będzie odbywało się sprawdzanie danych z CEPIK–u spełnia wszystkie wymagania.– Wysłaliśmy prośbę do ministerstwa na początku grudnia. Nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi, więc w styczniu sami się z nimi skontaktowaliśmy. Zapewniono nas, że podanie na dniach będzie rozpatrzone. Tymczasem mamy koniec miesiąca. Osoba kontrolująca miała się z nami skontaktować. Do tej pory nie mam od niej żadnej informacji – tłumaczy opóźnienia Krzysztof Jędrośka, sekretarz UM.
Wygląda na to, że biurokracja opóźni użytkowanie fotoradaru przez straż miejską o kilka tygodni. (j.sp)