Spółdzielnia złamała prawo?
POWIAT Chodzi o niebagatelną sumę, bo prawie 51 milionów zł. Przypomnijmy, że zadłużenie powstało w 1995 roku po wykupie od nieistniejącej już Rybnickiej Spółki Węglowej udziałów w zasobach mieszkaniowych w Rydułtowach, Pszowie i Raciborzu. Trzy lata później RSW wypowiedziała umowę, a za kwotę widniejącą na akcie notarialnym zapłaciła zaległy podatek vat. Z tego powodu przy przekształceniach mieszkań i wykupie od SM ludzie muszą płacić nawet o kilka tysięcy więcej, bo to na nich spoczęła spłata długu.
Przestępstwo
Sprawę od kilku miesięcy drążyli poseł Adam Gawęda i Janusz Tarasiewicz, pełnomocnik Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców. Zgłosili się do nich zbulwersowani lokatorzy, którzy na płacenie dodatkowych pieniędzy nie chcieli się zgodzić. Poseł złożył w tej sprawie interpelację do Ministerstwa Sprawiedliwości, Infrastruktury i Skarbu Państwa.
– Z dokumentów wynika, że zadłużenie, na które wciąż powołuje się zarząd uległo przedawnieniu 19 czerwca 2002 roku. Jeśli władze spółdzielni o tym wiedziały to popełniono przestępstwo i powinny się tym zająć organy ścigania. Wyszło przy tym na jaw, że Skarb Państwa stracił miliony złotych przez zaniechania urzędników, którzy już nawet nie odpowiedzą za to co zrobili – mówi Adam Gawęda.
Kto zawinił?
Obowiązków według informacji z Ministerstwa Sprawiedliwości nie dopełnili ówcześni naczelnicy Urzędów Skarbowych w Rybniku i Wodzisławiu. Swoje uprawnienia przekroczył także jeden z wodzisławskich notariuszy, który sporządził akty notarialne, na podstawie których RSW sprzedała swoje nieruchomości, przez co działał na szkodę interesu publicznego. Zaniedbań dopuścili się także pracownicy ministerialni. Wychodzą także inne nieprawidłowości. Według Janusza Tarasiewicza już sam fakt odkupienia od RSW udziałów był bezprawny, bo ustawa mówiła wprost, że mieszkania powinny być przekazane spółdzielni nieodpłatnie.
Przedawniony nie znaczy umorzony
Mimo rewelacji ujawnionych przez Adama Gawędę i Janusz Tarasiewicza zarząd SM „Orłowiec” nadal broni swojego stanowiska.
– Zebrane w wyniku interpelacji poselskiej informacje Ministerstw: Sprawiedliwości, Skarbu i Infrastruktury, niestety nie wniosły do sprawy niczego nowego oprócz wiadomości o liczbie dochodzeń przeciwko funkcjonariuszom publicznym, w związku z zaniedbaniami w kwestii egzekucji od spółdzielców, ponad 50-milionowej wierzytelności Skarbu Państwa – mówi Iwona Zganiacz, wiceprezes SM „Orłowiec”.
Według niej zarzuty wobec zarządu, że próbował zataić wiedzę o przedawnionych należnościach są krzywdzące. Sprawa była bowiem wyjaśniana korespondencyjnie z biurem poselskim posła Adama Gawędy i pełnomocnikiem Komitetu Obrony Praw Lokatorów i Spółdzielców oraz na spotkaniach z mieszkańcami spółdzielni.
– Roszczenie przedawnione wciąż istnieje, ale przekształca się w tzw. roszczenie niezupełne, które cechuje się tym, że nie może być przymusowo egzekwowane. Zatem podtrzymujemy nasze dotychczasowe stanowisko w sprawie obowiązujących w naszej spółdzielni zasad przenoszenia własności lokali mieszkalnych – dodaje pani wiceprezes.
Pozostaje tylko sąd
Przedstawicielka zarządu podkreśla, że jedyna możliwość weryfikacji zawieranych umów, to postępowanie sądowe. Stanowisko to podziela również Ministerstwo Infrastruktury. Jedna z takich spraw toczy się już przed sądem w Raciborzu. Czesław Jóźwiszyn walczy ze spółdzielnią właśnie o prawo do tańszego wykupu. Sam kilka lat temu był członkiem rady nadzorczej i miał wgląd do wielu dokumentów.
– Władze spółdzielni musiały wiedzieć, że dług uległ przedawnieniu. W bilansie finansowym sporządzonym na koniec 2001 roku po stronie zadłużenia widnieje jeszcze kwota 51 milionów. Rok później w bilansie finansowym za rok 2002, w którym uległ on przedawnieniu, już został uwzględniony. Poza tym, w 2004 roku, kiedy Ministerstwo Skarbu zażądało od spółdzielni spłaty odsetek za to zadłużenie, ta odpisała że w związku z przedawnieniem jest to żądanie bezzasadne – tłumaczy Czesław Jóźwiszyn.
Janusz Tarasiewicz liczy, że teraz pozwy zaczną składać także pozostali lokatorzy.
– Uważam, że warto się zmobilizować. Chodzi przecież o duże pieniądze, które spółdzielnia bezprawnie od nich wzięła – mówi Tarasiewicz.
Justyna Pasierb