Tatarczyki wracają do Polski
Kontynuując naszą opowieść powiemy o latach I wojny światowej, powrocie Franciszka Tatarczyka z rodziną z Bottrop do odrodzonej Polski.
Lata błogie, lata prosperity nie trwały długo, bowiem istnieją kapitaliści, którzy nigdy nie mają dość i wkrótce doszło do prawdopodobnie pierwszej w dziejach homo sapiens wojny globalnej. Konfrontacji, w której zginęły miliony. Tak więc kajzer wcielił Franciszka do Reichswehry. Na kartkach z Belgii z lat 1915–1916, jakie się zachowały, pisał ukochanej żonie o swej tęsknocie i trosce o bliskich. Franciszka zaś po raz pierwszy uczyła się indywidualnej odpowiedzialności prowadzenia domu i interesów.
Zachowała się kartka
Tatrczykowie studiowali nie tylko literaturę fachową – o czym świadczą książki z zakresu położnictwa i innych działów medycyny oraz krawiectwa – ale także inną, o czym świadczy np. ciekawe pięciotomowe wydanie encyklopedyczne z wkładkami w angielskim i francuskim „Bibliothek des allgemeinen und praktischen wissens, z 1905 r. Bogato ilustrowane w typowej secesyjnej oprawie. Franciszek podróżował w interesach. Zachowała się m.in. charakterystyczna kartka do żony z Wrocławia z 1909 roku: „Moi kochani ! Nie bardzo z chęcią opuszczałem Bottrop – gdyż człowiek, który się zżyje z najbliższymi nie bardzo chętnie ich opuszcza. Wprawdzie smutnie mi się jechało aż do Wrocławia – gdyż nie miałem ludzi po temu. Jestem zdrów i wesół. Przyjmijcie wszyscy miłe pozdrowienia od Waszego Franka”. A na kartce most, a za nim uniwersytet. Czy Franciszek mógł pomyśleć, że przejdą dwie wielkie pożogi wojenne, a po nich jego (dopiero co urodzony) syn będzie pracownikiem naukowym na tej uczelni ?
Cepeliada dla ubogich
Franciszek brał czynny udział w życiu westfalskiej Polonii. Jak napisze potem Ignacy Knapczyk – Westfalia i Nadrenia były bowiem „kuźnią polskości”. Jeszcze po II wojnie światowej było tam ok. 100 tys. Polaków. W 1903 r. Franciszek wstąpił do Zjednoczenia Zawodowego Polskiego. Prowadził życie aktywnego Polonusa. Puls tego życia przyspieszy zwłaszcza po uzyskaniu przez Polskę upragnionej niepodległości. Książka i muzyka, spotkania rodaków były w jego domu tymi składnikami, które podbudowywały polskość. Ale też przemysł i handel stanowiły na emigracji szczególnie wdzięczne pole do krzewienia polskości. Krawiec i kupiec z Bottrop uczestniczył więc ochoczo we wszelkich przedsięwzięciach polonijnych. Ewidentnym przykładem była sławna wystawa w Bochum przed I wojną światową. Jak to wszystko wyglądać mogło unaocznił świetnie zrobiony poznański serial „Najdłuższa wojna…” Szkoda doprawdy, że takiego obrazu swej historii nie doczekał się Górny Śląsk. W dalszym ciągu króluje obrazek wesołego Hanyska po zawodówce, który jeszcze na dodatek myśli, że jest strasznie sprytny, zaradny, pełen głębokiej mądrości regionalnej czyli „cepeliada dla ubogich. Śląsk przez swą ludyczną odrębność, tak jak np. Kaszuby wzbogaca kulturę kraju, humor śląski jest naprawdę cudowny, ale może ktoś – z budujących obraz Ślązaka w mediach – kiedyś dostrzeże, że Ślązacy to także inne rejony życia. No, ale bądźmy obiektywni: Jaki popyt taka podaż. Tatarczykowie mieli wielu znajomych i przyjaciół tak wśród Polaków jak i Niemców, np. byli nimi mieszkający po przeciwnej stronie Prosperstrasse Mennekesowie.
Lepiej było wyjechać
Po powrocie w 1918 r. z wojska następny rok przetrawił Franciszek na podejmowaniu decyzji o powrocie do ojczyzny. Kraju, który po latach niewoli bez wątpienia stał się wolnym państwem nowej Europy. Totalna konfrontacja pogrzebała na zawsze dawny świat. Na dodatek nastał rewolucyjny niemiecki chaos. Córka Franciszka, Krystyna Tatarczyk wspominała jak wieszała pranie na strychu ich bottropskiego domu, gdy zaczęły świstać kule wymieniane między „spartakusowcami” a regularnym wojskiem. Franciszek sprzedaje więc wspólnie z żoną dorobek ich życia i w 1920 r. a już na pewno na samym początku 1921 r. zostaje właścicielem gospodarstwa rolnego w Wielkopolsce. Majątek bottropski wart był – jak wynika z robionych w 1918 r. szacunków – 34 tys. marek. W związku z nieodwołalną decyzją o powrocie do wolnej Polski – o czym otoczenie dobrze wiedziało – sprzedano go ze stratą. Ponadto nacjonaliści niemieccy naciskali nie przebierając w środkach na szybki wyjazd Tatarczyków. Posiadłość nabyli w Lipowcu w powiecie koźmińskim. Może dlatego tam, bo bardzo blisko leżą Tatary....
Niełatwa decyzja
Warto w tym miejscu wrócić do wspomnianego już Władysława Berkana, przedsiębiorcy większego formatu, osiadłego w Poznaniu. W swych wspomnieniach pisał: „Zdecydowawszy się pozostać w Berlinie i założy ć tam ognisko domowe, nie przestałem nigdy marzyć o powrocie do kraju”. Oceniając swój wieloletni pobyt w Berlinie: „ ...gdy obejrzałem się wstecz i przed oczyma mojemi przesunęły się skutki tego długiego pobytu, uczułem błogie zadowolenie, że nie na próżno ten czas tam strawiłem (...) Mogłem też powiedzieć żartem do znajomych , że czwartą klasą do Berlina przyjechałem, a pierwszą mogę do kraju wracać. Lecz to drobnostka. Większe zadowolenie było moralne. Wszak i mnie było danem przyczynić się do rozwoju życia narodowego koloni berlińskiej. (...) A dalej, dzieci udało nam się wychować pod względem religijnym i narodowym jak Bóg przykazał, tak, że sumienie nasze co do tego jest spokojne. „To piękna karta w historii Polaków, którzy wszędzie mogą godnie manifestować swą polskość. Nie tak znów łatwo było podjąć decyzję o powrocie. Świadczą o tym choćby statystyki. Z jednej strony majątek, którego się dorobiono, z drugiej szykany Niemców (ataki bojówek niemieckich nacjonalistów, a byli tacy i w Bottrop), z innej niepewność co do decyzji wersalskich, wreszcie związki różnego rodzaju jakie się na emigracji zawiązały. Bynajmniej nie chodzi li tylko o związki matrymonialne.
Rybnik wyjątkowo Polski
W książce M. Piotrowskiego opisywany jest przypadek Polaka, który zostawił żonę z dziećmi i uciekł do Polski z kochanką. Ale też znacznie częściej opisuje Polaków, którzy działaczami byli nie tylko w organizacjach polskich, lecz i aktywnie uczestniczyli w życiu społecznym swego otoczenia, niejednokrotnie będąc członkami rad miejskich itp. (także w Bottrop ), nie mówiąc o posłowaniu do sejmu pruskiego czy nawet Reichstagu. Wielu polskich kupców dorobiło się kamienic. Richard Murphy badając reemigrację z Bottrop na populacji z lat 1918 – 1933 podaje, iż do Polski wyjechało 11,6 % Polaków, a do innych państw 22,6 %, pozostało 65,8 %. O Polakach z Bottrop więcej można się dowiedzieć z tego, co napisał także np. Stanisław Kubiak. O powrocie natomiast do Polski decydowali często przywódcy i działacze, którzy niezdecydowanym dawali przykład.
Ciekawie przedstawiają się także tabele tzw. optantów, którzy pojawili się po wejściu w życie Konwencji Górnośląskiej 15 lipca 1922 r. I tu ciekawe spostrzeżenie; taki np. Rybnik okazał się znacznie bardziej polski niż Katowice, bo za Polską było dwa razy więcej optantów niż za Niemcami. Procentowo zajmuje pod tym względem pierwsze miejsce jak wykazują statystyki. Opcje dotyczyły Polaków zarówno z terenu Górnego Śląska jak i Polski oraz Niemiec, a deklarowane miały być przez okres dwóch lat.
Nieraz ludzie, którzy wrócili, przestraszeni sytuacją w Polsce (np. wojna z Sowietami, inflacja, pozaborczy bałagan) decydowali się na powrót do Niemiec lub wyjazd gdzie indziej, byle na Zachód.
Michał Palica