Kobiety za sterami
Po śmierci Franciszka Tatarczyka czasopismo „Polonia” wspomniało go w artykule pt. „Zgon działacza narodowego”: „W Rybniku zmarł niespodziewanie cichy bojownik o powrót Śląska na łono Macierzy Polskiej(....). Już w młodym wieku był czynnym członkiem towarzystw polskich w Bottropie, które jako patronów obrały sobie św. Jacka i św. Stanisława Kostkę, a oddały się w opiekę Marii Królowej Korony Polskiej(…). Niechaj ta ziemia Śląska i Polska, za którą Zmarły tak tęsknił i którą tak ukochał, przyjmie jego na wieczny spoczynek ... „.
Dobrze sobie radziły
Po śmierci Franciszka za sterami stanęła Franciszka, która cieszyła się już w mieście sporą renomą jako akuszerka. Trzeba dodać, że w Poznaniu w 1921 roku przeszła kolejny sześciotygodniowy kurs dla położnych. Pozostająca dotąd nieco w cieniu męża, teraz mogła w pełni zaprezentować swój talent w połączeniu z nabytym doświadczeniem. Lata kryzysu minęły. Firmę prowadziła z pomocą „średnich” córek, z których sklepem w II połowie lat trzydziestych kierowała już faktycznie Krystyna – w latach 1912–1920 ukończyła szkołę powszechną i kurs handlowy. Lata 1934–1939 to znów okres stopniowego rozkwitu. Pozostałe – panny na wydaniu czy najmłodsze uczennice urszulanek – starały się pomagać Krystynie. Domem zajmowała się głównie Wanda. Zawsze były też pieski: Dilon , Aras, Rolf.
Wanda grała na gitarze
W sklepie sprzedawano nie tylko najprzedniejsze tytonie i trunki. Przez jakiś czas znajdował się tu również kantor wymiany walut. Dolar mieścił się pomiędzy pięć a sześć złotych. Nie stanowił wtedy specjalnego obiektu pożądania. Państwo polskie mimo np. kryzysów ekonomicznych było stabilne. Był tu także punkt loteryjny – coś jak dzisiejsza kolektura lotto. Najbardziej znana była loteria „U Kaftala”. Tutaj można było nabyć bilety do kina „Apollo” lub „Helios”. W sklepie także zaopatrywano się w bilety na spektakle, gdy katowicki teatr zjeżdżał na gościnne występy. Trafika stanowiła też miejsce spotkań studentów rybnickich z Krakowa i Poznania, uczennic od urszulanek, które przychodziły powzdychać przy filmowych fotosach nie tylko Grety Garbo. Wanda należała od lutego 1929 r. do „Serafu” i jeździła z nim nie tylko po Polsce. Seraf założony został przez Maksymiliana Basistę, który „...wygłosił na posiedzeniu dnia 18–go maja 1913 roku referat na temat organizacyj śpiewaczych , stawiając równocześnie wniosek o utworzenie chóru.” Chór ten nieraz uświetniał różne uroczystości śpiewając na cele dobroczynne. Wanda grała na gitarze, Anna na mandolinie. Wanda z siostrą Franią w początkach lat trzydziestych pilnie uczęszczały też na kursy tańca. Obie należały do zespołu instrumentalnego. Klara i Maria grały na pianinie. Miłym gościem w domu stał się Antoni Szafranek. Antoś, tak o nim mówiono, niejeden raz zagrał na swych skrzypcach w domowym saloniku. Pamiętam dobrze jego powojenne wizyty. Pozostał do końca przyjacielem rodziny. Po Panu Antosiu pozostała mi piękna pamiątka – obrazek z Beskidów. Prócz skrzypiec bowiem bliska mu była także paleta. W domu zaś zawsze na pięć wiszących na ścianach, że tak powiem – form plastycznych – cztery miały treść religijną...
Apolonia wyszła za mąż
Szczególna wydaje się duchowa więź małżeństwa Tatarczyków. Owoce tego związku stały się widoczne przecież już w Westfalii. Szczególne były też więzy rodziny z franciszkanami. Jeden z Tatarczyków był członkiem tego zgromadzenia zakonnego.
Członkowie rzodziny wyjeżdżali, ci spoza Rybnika przyjeżdżali. Wielką radość sprawiały Franciszce i jej dzieciom rzadkie, ale szczęśliwe wizyty jej siostry z Ameryki. Franciszka starała się odwiedzać swą matkę w Bottrop i szwagrostwo w Essen jak w 1932 r. Z tej wizyty jako curiosum zachowała się ręczna pralka. Zachowały się też zdjęcia z tych wizyt, dzięki którym mogłem poznać mą prababkę.
Franciszka pozwoliła sobie w 1937 r. na wycieczkę statkiem do Sztokholmu. Podróżować lubiła najstarsza córka Apolonia, wydana za szefa rybnickiej parowozowni i posiadacza rozległych terenów na Paruszowcu – wdowca Wilhelma Michalskiego. Ciekawostką jest, że ślub odbywał się dokładnie w dniu urodzin Wilhelma (17. 09.1893).
Siostry Apolonii Wanda i Anna pomagały czasem przy żniwach, jako że szwagier Willi był posiadaczem rozległych pól na Karolince. Odbywano także podróże handlowe. Regularnie w celach biznesowych wyjeżdżano nie tylko na Targi Poznańskie. Na pierwszych zakupiono będący dumą domu komplet mebli wraz z estojącym zegarem Beckera. W jego dolnej części zawsze leżała część nut. Zegar ma piękny donośny i głęboki dźwięk.
Michał Palica