Marko wygrało ligę
Rozgrywki wodzisławskiej Amatorskiej Ligi Siatkówki, zorganizowanej przez MOSiR Wodzisław dobiegły końca. W minioną sobotę, 28 marca ,w sali gimnastycznej Szkoły Podstawowej nr 28 odbyły się finały tegorocznej edycji. Przypomnijmy, w rywalizacji wzięło udział 11 ekip. Po rundzie zasadniczej 8 z nich przeszło do play–offów. Do finałów awansowały drużyny WSHE, Gwarek, Marko i Karlik I.
Walka o finał
W pierwszym sobotnim meczu o prawo gry w finale zmierzyły się WSHE i Gwarek. Akademicy, którzy są rewelacją rozgrywek sprawili kolejną niespodziankę i co prawda nie bez kłopotów, ale jednak pokonali wyżej notowanego Gwarka 3:1 (37–35, 25:22, 14:25, 25:15. W drugim meczu o finał zagrały ze sobą drużyny Marko i Karlik I. Pierwszy set należał do Karlika. W kolejnych trzech Marko jednakże pozbawiło złudzeń swych rywali, wygrywając 3:1 (22:25, 25:18, 25:18, 25:15). – Pierwszy set wskazuje, że ta gra na początku nam się nie układała, ale w dalszej części meczu nasza dyspozycja była już właściwa i rywale nie mieli za dużo do powiedzenia – komentował na gorąco Przemysław Podeszwa, zawodnik Marko.
W małym finale, czyli meczu o trzecie miejsce mimo krótszego odpoczynku lepiej zaprezentowała się drużyna Karlika I, która pokonała Gwarka 3:1 (25:13, 21:25, 25:18, 25:20).
Akademicy wicemistrzami
Mecz finałowy był jednostronnym widowiskiem. Marko od początku wybiło WSHE marzenia o tytule i dosłownie zdemolowało rywali 3:0 (25:18, 25:15, 25:19). – Myślę, że ten wynik jest efektem naszej bezbłędnej gry. Praktycznie nie popełnialiśmy błędów. Również i rywale zagrali chyba nieco słabiej i nie byli w stanie nawiązać z nami równorzędnej walki – skomentował po meczu Tomasz Krauze, kapitan mistrzów. – W finale Marko złapało wiatr w żagle. Nam zabrakło koncentracji i chyba doświadczenia. Dlatego nie daliśmy rady się im przeciwstawić – powiedział z kolei Daniel Szuszkowski, kierownik drużyny WSHE. Mimo finałowej porażki w ekipie WSHE panowały dobre nastroje. – Jesteśmy największą niespodzianką tego turnieju i dla nas to drugie miejsce nie jest porażką, ale ogromnym sukcesem – mówi Szuszkowski.
Artur Marcisz