Życie po śmierci męża
Franciszka pozwoliła sobie swego czasu na zagraniczny wojaż za morze. Po wojnie mówiło się, że płynęła Batorym, potem że Piłsudskim. Tymczasem później ustaliłem, że Kościuszko był statkiem, którym Franciszka Tatarczyk płynęła do Sztokholmu. Zachowało się pełne dossier tej podróży, łącznie z biletem kolejowym z Katowic do Gdyni. Możemy więc nawet sprawdzić z kim dzieliła kabinę, kto dowodził statkiem itp.
W domu mieli cacka
W mieszczańskim domu widoczna była secesja, której liczne elementy przybyły tu z dawnej bottropskiej posesji. Ten przepiękny styl znajdował odzwierciedlenie może nie tyle w całościach, takich jak posadzki, tapety, meble, co w drobiazgach. Była też wielka lala przywieziona z Bottrop, były porcelanowe cacka Rosenthala, zabawki z XIX wieku, szopka pod choinkę. Stare wydawnictwa nutowe i książkowe – zwłaszcza te leksykonowe czy specjalistyczne z dziedziny medycyny, biologii, położnictwa bądź krawiectwa. Najmłodsza córka Irena namiętnie w młodości zbierała „Kina”. Zachowały się oprawione roczniki. Na uwagę zasługują też przeróżne opakowania, papeterii, szylkretowe spiny do włosów, niedroga, a efektowna biżuteria, piękny klosz, szybki w drzwiach itp.
Złodziej w domu
Oto jak mogła przebiegać kolejna niezapowiedziana przedwojenna wizyta w domu Tatarczyków. Franciszka stała może pod szklanym świetlikiem, gdy wszyscy już spali i może wspominała swe 16 lat, może myślała o ślubach córek, może modliła się za duszę męża, a może kalkulowała co opłaca się w handlu, a co nie. Najprawdopodobniej dumała o jakimś noworodku. Dość, że złodziejaszek natknął się nie tylko na nią , ale i na jej mały rewolwerek, który bądź przywiozła z Niemiec bądź zakupiła w pobliskim sklepie Jana Czapli, który prowadził sprzedaż broni i amunicji. Złodziejaszek został oddany w ręce sprawiedliwości. I tu coś, czego nie mogę ominąć. Przed wojną w mieście było niewielu policjantów, a panował porządek. Jak Franciszka opowiadała po powrocie ze Sztokholmu, tam domy stały otwarte, kradzieży prawie wcale nie było. Za kradzież obcinano dłoń! W Szwecji do dziś w miastach, gdzie nie ma większych skupisk obcokrajowców mieszkańcy nie zamykają domostw.
W domu, w ogródku rozbrzmiewało życie. Grał stary patefon ze zmieniaczem płyt, w saloniku Odeon na korbkę, w innym pokoju elektryczny Telefunken podłączony do radia tejże marki. Bywało, że muzyka rozbrzmiewała z ogrodowej altany, która po wojnie została rozebrana.
Michał Palica