Hodowcy tracą i płacą
Hodowcy kur chcą połączyć swoje siły w walce z coraz bardziej zuchwałymi lisami
Lisy są zmorą hodowców. – Straty są wielkie, tak samo kosztuje utylizacja zagryzionych kur. Kto za to wszystko ma płacić? – pyta Andrzej Baran, który wraz z żoną prowadzi hodowlę w Mszanie. Niedawno stracił 35 kur a kilka lat temu lis zagryzł mu około 200 sztuk! – Przyszoł i se pojadł – żartuje hodowca. Tak naprawdę wcale mu nie jest do śmiechu. – Zgodnie z przepisami nie mogę zwyczajnie zakopać padłych zwierząt w ziemi. Muszę je zutylizować i zapłacić za to z własnej kieszeni. Dlatego uważam, że coś powinno się z tym problemem zrobić – dodaje Andrzej Baran. Zamierza powiadomić o tym powiatowego weterynarza, kilka dni temu odpowiedział też na apel Karola Kwiatonia z Wodzisławia, któremu, jak już pisaliśmy, lis zagryzł jedenaście kur. – Rozwiesiłem w pobliskich sklepach ogłoszenia z informacją, żeby skontaktowali się ze mną hodowcy, którym lis dał się we znaki i kilka osób się zgłosiło – powiedział nam Karol Kwiatoń. – Chcemy wspólnie zwrócić uwagę na to, że problem jest poważny i nie należy go bagatelizować. Jak nic nie będziemy robić, to będziemy ponosić coraz większe straty i jeszcze za to płacić – mówi wodzisławianin. Andrzej Baran uważa, że do wzmocnienia populacji lisów przyczyniły się nie tylko szczepionki przeciwko wściekliźnie. – Ludzie się skarżą, bo uważają, że budowa autostrady A1 w jakimś stopniu odcięła lisy od ich terenów żerowania. W efekcie napadają na nasze kurniki – dodaje mszański hodowca.(izis)