Nie chcemy masztu pod oknami
Urzędnicy nie znają prawa?
Marek Radomski, wiceprzewodniczący Rady Dzielnicy XXX-lecia, Piastów, Dąbrówki twierdzi, że sprawę należy wyjaśnić jak najszybciej. – Skoro pojawiły się wątpliwości, to uważam, że starosta powinien udostępnić wszystkie dokumenty dotyczące tej kwestii. Zwróciłem się o to na piśmie – mówi Radomski.
Mieszkańcy są wyjątkowo zdeterminowani. Pod protestem w sprawie budowy stacji podpisało się ok. 200 osób. Na niedzielne spotkanie zaproszono radnych miejskich i powiatowych, a także Zbigniewa Gelzoka ze stowarzyszenia „Prawo do życia”. Przekonywał on, że stacja, wbrew temu co mówią urzędnicy, działa szkodliwie na zdrowie i życie ludzi, zwłaszcza dzieci. – Jestem przekonany, że decyzja wydana przez starostę jest wadliwa – mówi Gelzok. – Urzędnicy nie znają obowiązującego w tej kwestii prawa, a operatorzy telefonii komórkowej na tej niewiedzy żerują. Wszystkie badania oddziaływania stacji wykonywane są dla pola zerowego, zapomina się, że przecież na tym terenie działają inni operatorzy emitujący kolejne fale. Poza tym nie spotkałem urzędnika, który znałby pojęcie superpozycji energii wysokiej częstotliwości. Chodzi o sumowanie się energii przez co występuje zwiększenie oddziaływania. Nikt tego nie bada, bo jest to niewygodne – przekonuje Zbigniew Gelzok.
Skąd ten problem?
Sprawa sięga ubiegłego roku. Firma Polkomtel SA (Plus) zaproponowała właścicielom byłego żłobka zainstalowanie na ich budynku masztu. Ci się zgodzili. – Skoro stacje tego typu montowane są na szkołach, to dlaczego nie mogą powstawać w takim miejscu jak ten budynek? – pyta Eligiusz Plewka, jeden z właścicieli obiektu. – Otrzymaliśmy zapewnienie, że urządzenie nie będzie oddziaływać negatywnie na ludzi i ofertę firmy przyjęliśmy. Można powiedzieć, że działaliśmy niejako w interesie społecznym. Każdy chce używać telefonu komórkowego, a właśnie dzięki takim stacjom usługa ta jest bardziej dostępna – dodaje Plewka.
Od starosty do prezydenta
Polkomtel nie zwlekał i wystąpił do starosty o wydanie zezwolenia na budowę. We wrześniu 2008 r. starosta zwrócił się do prezydenta Wodzisławia o wydanie decyzji lokalizacyjnej dla tej inwestycji. Dołączono także dokumentację, z której wynika, że pole elektromagnetyczne jest niewielkie i nie będzie szkodzić ludziom. Prezydent odpowiedział pozytywnie i dokument wydał. Mimo to w styczniu tego roku starostwo zwróciło się do urzędu miasta ponownie. Starosta pyta czy w obrębie oddziaływania stacji mogą w przyszłości powstać nowe budynki z miejscami dostępnymi dla ludzi. Tym razem prezydent stanowiska nie zajął, ponieważ nie wie, czy w przyszłości powstaną tam jakiekolwiek budowle. Teren nie posiada bowiem aktualnego planu zagospodarowania przestrzennego. – Pisma dotyczące budowy masztu trafiły także m.in. do spółdzielni mieszkaniowej i właścicieli sąsiednich budynków jednorodzinnych, których sprawa dotyczy – powiedziała nam Lucyna Wojtas, kierownik referatu informacji Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu.
– Jak to trafiły, skoro my nic nie otrzymaliśmy – denerwują się Iwona Kiermaszek i Jolanta Górka, mieszkające obok żłobka.
Lucyna Wojtas wyjaśnia, że pisma wysłano tylko do tych osób, których budynki znajdują się w polu oddziaływania wiązki promieniowania. Starostwo dysponuje potwierdzeniami odbioru przesyłek.
Gelzok pomoże
Mieszkańcy nie zamierzają się poddawać. Najpierw chcą wystąpić do starosty o udostępnienie całej dokumentacji. – Nie wyjdę ze starostwa, dopóki nie otrzymam tych informacji – mówił podczas spotkania z mieszkańcami Marian Drosio, radny powiatowy. W starostwie dowiedział się, że o udostępnienie danych musi wystąpić na piśmie.
– Mimo oporów sprawę należy doprowadzić do końca – przekonuje Zbigniew Gelzok. Oferuje swoją pomoc i „sypie” przykładami sądów z całej Polski, gdzie w podobnych sprawach triumfował. – Wielokrotnie udowodniłem, że urzędnicy i operatorzy sieci komórkowych łamią prawo – dodaje najbardziej znany przeciwnik szkodliwego działania pola elektromagnetycznego.
Rafał Jabłoński