Rowerem na Litwę
Członkowie Komisji Turystyki Kolarskiej „Sokół” w Radlinie wybrali się na Litwę. Przez dwa tygodnie rowerami przejechali blisko 1800 km.
Pomysł zorganizowania wyprawy do Wilna, Kowna i innych pięknych litewskich miejscowości zrodził się w głowach trzech cyklistów. Na trasę 6 czerwca wyruszył Andrzej Włodarczyk z Wodzisławia (48 lat), Roman Gawłowicz z Rybnika (38) i Agnieszka Łacheta z Łodzi (35 lat). Wszyscy są członkami Komisji Turystyki Kolarskiej „Sokół” w Radlinie. W ubiegłym roku wspomniani mężczyźni odwiedzili na rowerach trzy piękne stolice: Bratysławę, Wiedeń i Pragę. Tym razem dołączyła do nich Agnieszka.
Początek koleją
Pierwszą część trasy – z Pszczyny do Białegostoku – uczestnicy wysprawy pokonali koleją. Tutaj był pierwszy nocleg. Na drugi dzień cykliści przejechali Suwałki i mineli granicę z Litwą. W Wilnie spędzili trzy dni. – Nasz cel to nie tylko przejechanie tysięcy kilometrów. Nastawialiśmy się także na zwiedzanie. Litwa jest piękna. Mnóstwo tutaj wspaniałych kościołów, cerkwi i innych ciekawych budowli – mówi Andrzej Włodarczyk.
Pierwszą część trasy – z Pszczyny do Białegostoku – uczestnicy wysprawy pokonali koleją. Tutaj był pierwszy nocleg. Na drugi dzień cykliści przejechali Suwałki i mineli granicę z Litwą. W Wilnie spędzili trzy dni. – Nasz cel to nie tylko przejechanie tysięcy kilometrów. Nastawialiśmy się także na zwiedzanie. Litwa jest piękna. Mnóstwo tutaj wspaniałych kościołów, cerkwi i innych ciekawych budowli – mówi Andrzej Włodarczyk.
Każdy w swoją stronę
Kolejny etap wyprawy to już powrót do Polski. Przekroczenie granicy, dotarcie do Gib na Suwalszczyźnie, dalej do Białegostoku i Leśnej Podlaskiej, gdzie cała trójka zatrzymała się w klasztorze Ojców Paulinów. W programie był jeszcze Lublin, Ćmielów i Końskie, gdzie członkowie grupy się rozstali i wrócili w rodzinne strony. Agnieszka pojechała do Łodzi, Roman pociągiem z Piotrkowa do Rybnika, a Andrzej wsiadł na rower i po przejechaniu 270 km dotarł do Wodzisławia. – Jechałem od 6.00 do 21.00. Planowałem przerwę na nocleg, ale o 14.00 byłem już w Częstochowie. Czułem się dobrze więc postanowiłem jechać dalej. Udało się głównie dzięki sprzyjającej pogodzie – mówi wodzisławianin. Już planuje on kolejną wyprawę. Tym razem trasa będzie wiodła na południe Europy. – Nie chcę jeszcze mówić o szczegółach, by nie zapeszyć – kończy pan Andrzej.
Kolejny etap wyprawy to już powrót do Polski. Przekroczenie granicy, dotarcie do Gib na Suwalszczyźnie, dalej do Białegostoku i Leśnej Podlaskiej, gdzie cała trójka zatrzymała się w klasztorze Ojców Paulinów. W programie był jeszcze Lublin, Ćmielów i Końskie, gdzie członkowie grupy się rozstali i wrócili w rodzinne strony. Agnieszka pojechała do Łodzi, Roman pociągiem z Piotrkowa do Rybnika, a Andrzej wsiadł na rower i po przejechaniu 270 km dotarł do Wodzisławia. – Jechałem od 6.00 do 21.00. Planowałem przerwę na nocleg, ale o 14.00 byłem już w Częstochowie. Czułem się dobrze więc postanowiłem jechać dalej. Udało się głównie dzięki sprzyjającej pogodzie – mówi wodzisławianin. Już planuje on kolejną wyprawę. Tym razem trasa będzie wiodła na południe Europy. – Nie chcę jeszcze mówić o szczegółach, by nie zapeszyć – kończy pan Andrzej.
Rafał Jabłoński