Smród czuć w kilku wsiach
Podobnie jak w wielu innych gminach również i w Gorzyczkach na pola jednego z rolników wywożony jest osad z oczyszczalni ścieków. Mieszkańcy są wściekli. – To po prostu niebywałe. Gmina nakazuje mieszkańcom wywożenie śmieci i szamb, grozi karami, a tu pozwala się na coś takiego – nie kryje oburzenia Henryk Grzegoszczyk, sołtys Gorzyczek.
Jak udało nam się ustalić, osady przywożone są do Gorzyczek przez firmę Biotech z Pszczyny. Jej właściciel zapewnia, że robi wszystko zgodnie z prawem. – Dopiero teraz kompletujemy dokumentację w Urzędzie Gminy, bo wcześniej nie było żadnych protestów. Ale mamy wszystkie wymagane badania potwierdzające, że osad może być aplikowany do gleby – mówi przedsiębiorca.
Codziennie przecież nie pachnie
O tym, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem przekonany jest także wójt Gorzyc Piotr Oślizło. Na potwierdzenie pokazuje plik analiz wykonanych przez Biotech, dotyczących zarówno osadu jak i gleb. – Osoba, która przyjęła ten osad to dobry rolnik. Ma dużo ziemi. Musi ją czymś nawieźć. Chwała mu za to, że jeszcze chce się mu uprawiać ziemię. A brzydki zapach? Rozumiem ludzi, ale przecież ten zapach to nie jest na co dzień, pierwszy raz coś takiego się zdarzyło – bagatelizuje sprawę wójt Gorzyc.
Osad leżał, a mieszkańcy nosy zatykali
Rozporządzenie ministra, na które powołują się urzędnicy mówi, że osad należy niezwłocznie zaorać. Sęk w tym, że masy osadu leżały długo niezabezpieczone. W dodatku znajdowały się na terenie gminnej strefy gospodarczej. – Nie rozumiem jak gmina mogła na to zezwolić. Kilka razy informowałem o tym naszych urzędników, niestety nie doczekaliśmy się reakcji – mówi Henryk Grzegoszczyk. Ohydny zapach przeszkadza nie tylko mieszkańcom Gorzyczek. Pierwsi u wójta Gorzyc interweniowali mieszkańcy pobliskich Łazisk.
Źle rozplanowali dostawy?
Władze gminy twierdzą, że nie jest prawdą jakoby nie interweniowały w sprawie składowania osadu na gminnych terenach. – Ale to wszystko trwało, musieliśmy ustalić kto przywozi osad, na czyje pole. Chwała, że pan sołtys wszystkim się zainteresował i szybko interweniował. Natomiast nieprawdą jest, że od początku wiedzieliśmy o składowaniu osadu na naszym terenie – zapewnia Piotr Oślizło i dodaje, że i tak nie jest to wielki problem. – Po prostu przywieźli tego za dużo, może nie rozplanowali dostaw w odpowiedni sposób i nie byli w stanie tego szybko zaorać – mówi wójt.
Już po kłopocie
Rolnik, który przyjął osad nie ma sobie nic do zarzucenia. – Osad był od razu aplikowany do gleby. Zresztą do momentu zaorania tego na moim polu, sprawa należy do Biotechu. To on jest odpowiedzialny za dostarczenie tego i zaaplikowanie do gleby zgodnie z prawem. Rozumiem obiekcje mieszkańców, ale musiałem w jakiś sposób użyźnić pola, bo niestety specyfika tutejszych gleb jest taka, że są one bardzo jałowe – odpowiada na zarzuty mieszkańców rolnik. Proces nawożenia pól śmierdzącym osadem zakończono w środę 26 sierpnia. Dzień po naszej interwencji.
Artur Marcisz