Debiutant z Bełsznicy pokazał plecy rywalom
Tegoroczne zawody Pucharu Polskiego Związku Motorowego w Supermoto zdominowane zostały przez Marcina Kołoczka.
Marcin Kołoczek na swoim „podrasowanym” motorze Yamacha 450 wziął udział w 6 z 7 tegorocznych eliminacji Pucharu PZM. Zawodnik z Bełsznicy startował w dwóch klasach – do 250 (motory o pojemności silnika do 450 cm3) i otwartej (motory od 450 cm3 wzwyż). Podwójnie wygrał eliminacje na warszawskim Bemowie i w Poznaniu. W klasie otwartej zwyciężał jeszcze w Gostyniu, Lublinie oraz Starym Kisielinie. W sumie w 12 zawodach, w których wziął udział, tryumfował siedmiokrotnie.
Defekt motoru nie przeszkodził w zwycięstwie
22-letni zawodnik osiągnął dużą przewagę nad bardziej doświadczonymi rywalami. Nawet słabszy występ w Radomiu, gdzie zepsuł się motocykl i nieobecność na eliminacjach w Koszalinie nie przeszkodziły mu w podwójnym tryumfie. – Klasę otwartą wygrałem zdecydowanie, z dużą przewagą. W klasie 250 dreszczyk emocji obecny był jednak do samego końca, bo tu już takiej przewagi nad rywalami nie udało mi się osiągnąć. Ostatecznie wygrałem z przewagą zaledwie 3 punktów – opowiada Marcin
Tata nakierował na odpowiednie tory
O takim sukcesie młody mieszkaniec Bełsznicy jeszcze rok temu nawet nie marzył. Dopiero przed rokiem rozpoczął swoją przygodę z supermoto. Wcześniej z sukcesami trenował triatlon (zdobył kilka medali młodzieżowych i juniorskich Mistrzostw Polski). Z tej dyscypliny zrezygnował wskutek nieporozumień z trenerem. I zajął się motocyklami, które są wielką pasją rodziny Kołoczków. Jeździć chciał jednak tylko dla przyjemności. O starcie w zawodach nie myślał. – Nie bardzo mi się uśmiechało, by syn szalał po drogach publicznych, kolejny przydrożny krzyż nikomu nie byłby potrzebny – mówi Stanisław Kołoczek, ojciec Marcina. To on zaproponował synowi, że skoro chce jeździć na motorach to niech robi to na torach wyścigowych, bo tam w miarę bezpiecznie można się wyszaleć.
Walka na łokcie
Marcin posłuchał ojca. Wybrał supermoto, konkurencję, która łączy wyścigi na asfalcie z enduro i żużlem. W tym roku dopiero po raz pierwszy wystartował w zawodach Pucharu PZM i od razu odniósł spory sukces, mimo że walka na różnorodnym torze nie należy ani do łatwych ani bezpiecznych. Maszyna waży zaledwie 90 kg, ale jest piekielnie mocna – nawet 100 koni mechanicznych, a zawodnicy na torze osiągają prędkość do 200 km/h. – Do tego na torze często dochodzi wręcz do walki fizycznej. Wśród 30 walczących na torze zawodników trzeba mocno rozpychać się łokciami – opowiada zawodnik. Dlatego oprócz dobrego motoru ważne jest odpowiednie przygotowanie fizyczne. Zimę Marcin spędzi trenując nie tylko jazdę po wertepach, ale również na siłowni. – Bez kondycji i wytrzymałości nie ma szans na sukces – mówi Marcin Kołoczek. Dzięki zwycięstwu w Pucharze otrzymał przepustkę do wyższej kategorii startowej i w przyszłym roku weźmie udział w zawodach Mistrzostw Polski PZM. – To jakby awans z drugiej ligi do pierwszej – wyjaśnia Stanisław Kołoczek. Jego syn nie ukrywa, że jego marzeniem jest udział w Mistrzostwach Świata Supermoto. Żeby do tego doszło musi nabrać jednak sporo doświadczenia. Dlatego w przyszłym roku oprócz zawodów Mistrzostw Polski chce wystartować w pojedynczych eliminacjach Mistrzostw Niemiec i Mistrzostw Czech.
Pomoc rodziny i kolegów nieodzowna
Sukces Marcina nie byłby możliwy gdyby nie pomoc finansowa rodziców, oraz techniczna kolegów. Mechanicy Rafał Rzeszutek i Mateusz Ostrożny jeżdżą z Marcinem na każde zawody i dbają o to by jego maszyna była odpowiednio przygotowana i sprawna. – Bez takich mechaników pewnie nie udałoby mi się osiągać dotychczasowych sukcesów – mówi młody sportowiec.
Artur Marcisz