Salonik stał się sceną Głożyn
Zamiast świętować rocznicę fetowali dwudziestą premierę.
Żadna okrągła data, a dwudziesta premiera była okazją do podsumowania działalności Saloniku Słowa i Muzyki, związanego od początku z filią MOK w Głożynach. – Z zasady jestem przeciwny jubileuszom. Świętuje się różne lecia, dziesięcio, piętnastolecia, a tu mamy jubileusz dwudziestej premiery – uzasadnia Janusz Majewski, założyciel saloniku i reżyser wszystkich 20 programów. Okrągła dwudziesta premiera odbyła się w Miejskim Ośrodku Kultury w Radlinie.
Aktorzy od zaraz
Janusz Majewski wspomina rok 2002, kiedy powstał salonik. Pojechał do filii ośrodka, rozejrzał się, pomyślał, że można coś fajnego zrobić. Podzielił się pomysłem z koleżanką, która tam pracowała. – Powiedziała mi, że to nie jest takie złe, i skrzyknęła grupę młodych ludzi. Tak się złożyło, że byli to w większości mieszkańcy Głożyn. Gimnazjaliści, bardzo dobrze znający się ze szkoły. Zapowiedziałem im od razu, że mnie nie interesują programy charakterystyczne dla akademii szkolnych. Ja im od razu wmówiłem teatr dorosły. Mówiłem im, że mają zapomnieć, że są uczniami. Są aktorami. I że będą mieć widzów.
Debiut Długoszem
Grupa przygotowała pierwszy program z okazji Dnia Matki. To jeszcze nie był program z prawdziwego zdarzenia i Janusz Majewski nie traktuje go jako pierwszej premiery. Właściwy debiut nastąpił w sezonie 2002/03. Było to widowisko parafrazujące utwór Leszka Długosza „Jesień, jesień już”. Młodzi aktorzy pokazali się w całej okazałości.
Widownia z każdą premierą zwiększała liczebność. Ludzie z czasem zaczęli traktować Salonik jako swój teatr, teatr z Głożyn. Janusz Majewski odwzajemniał im się różnorodnymi pomysłami, by widzów nie zanudzić. Zdawał sobie jednocześnie sprawę, że nie może pozwolić sobie na duże, rozbudowane widowiska ze względu na małe pomieszczenia.
Okolicznościowe, ale inaczej
– Zaczęliśmy od programów okolicznościowych, ale wykorzystujących inny repertuar. Przykładowo pokazując Boże Narodzenie sięgnąłem do faktów historycznych ze średniowiecza i renesansu, czyli szukałem materiałów, których nie spotyka się na Radlińskich Betlejkach czy w typowych jasełkach. Robiliśmy show kolędnikowe, ale zupełnie inne od typowych, ludycznych kolędników chodzących po domach – wspomina reżyser. Zrobił program z utworami Czesława Miłosza, z gościnnym udziałem muzycznego małżeństwa Izy i Zbigniewa Słomianów. Potem sięgnął po satyrę, dramat. Stworzył widowisko z fragmentów tekstów m.in. Antoniego Czechowa i Bernarda Showa. Wieczór został bardzo dobrze przyjęty. Janusz Majewski odbierał telefony z pytaniami, czy nie mógłby tych fragmentów podzielić i zrobić trzech pełnych widowisk. Nie chciał. Za to z Salonikiem przygotował dwa pełnowymiarowe spektakle: groteskę teatralną „Miły wieczór w rodzinnym gronie” i dość mocną sztukę „Creeps”, z rockowymi wstawkami. Rzecz dotyczyła dziewcząt, które przyszły na casting na prezenterkę telewizyjną. – Młodzież siedziała przylutowana do foteli – mówi Janusz Majewski.
Wymiana zespołu
Od początku grupa liczyła do dziesięciu osób. Z liczniejszą nie byłoby warunków do pracy. Reżyser śmieje się, że i tak podczas spotkań aktorzy siedzieli na lampach i karniszach. Wszyscy zżyli się ze sobą. To powodowało, że przez wszystkie lata przez Salonik przewinęło się niewiele osób. Ci, co odchodzili, robili to zwykle z ważnych powodów. Dorośli wyjechali na studia, czasem z kraju. W ich miejsce przyszli nowi, młodsi wykonawcy. Nie tylko z Radlina. Również z Pszowa, Rydułtów. Dowiedzieli się o Saloniku i postanowili spróbować. Przyszedł też zaciąg z młodzieżowego teatru Zwierciadło, również prowadzonego przez Janusza Majewskiego. Podniesienie wieku aktorów dało reżyserowi większą swobodę w doborze repertuaru. Nie musiał się ograniczać szkołą. Przyszło mu natomiast gimnastykować się z podziałem ról, bo zwykle w Saloniku brakowało chłopaków.
Dinozaury z IPN
Jubileuszowa premiera była okazją spotkania się byłych i obecnych salonowców. Ci starsi, Dinozaury z IPN, jak ich nazywa z przymrużeniem oka reżyser, wystąpili w pierwszej części programu. Druga część opowiada historię dziejącą się w foyer teatralnym. Janusz Majewski postanowił więc umieścić ją w foyer MOK. W trzeciej części wystąpiła z recitalem Danuta Błażejczyk.
Tomasz Raudner