Zakład gminny wylewał ścieki na pola
Gmina sprawdza mieszkańców czy zgodnie z prawem pozbywają się ścieków a sama wyrzuca je na pola.
Mieszkańcy ulicy Wałowej w Bełsznicy od kilkunastu dni zmagają się z nieprzyjemnymi zapachami, które mocno dały im się we znaki tuż przed świętami wielkanocnymi. Wszystko za sprawą oczyszczalni ścieków, którą zarządza Gminny Zakład Wodociągowy. – Tak śmierdziało, że nie było mowy o tym, by przez święta spędzić odrobinę czasu w swoim ogrodzie – mówi Eugeniusz Katryniok. Smród przeszkadza zresztą nie tylko jemu. O problemach z oczyszczalnią mówią też inni mieszkańcy Bełsznicy. – Raz nie czuć nic, a niekiedy śmierdzi tak bardzo, że nie sposób tego opisać – dodaje sąsiadka pana Eugeniusza.
Szlam z oczyszczalni wywalili na pola
Jego zdaniem w ostatnim czasie doszło do wielu nieprawidłowości w funkcjonowaniu oczyszczalni. Sam był świadkiem jak osady powstałe w procesie oczyszczania ścieków zakład usuwał na okoliczne pola. Wówczas osad miał się również przedostać do rowów melioracyjnych, zanieczyszczając płynącą w nich wodę. – Przecież to powinno być aplikowane do ziemi, a proszę spojrzeć ile tu tego leży na otwartej przestrzeni. No to jak ma nie śmierdzieć – nie kryje zdenerwowania Katryniok, oprowadzając nas po terenach wokół oczyszczalni. W kilku miejscach, wśród dziko rosnącej trzciny widać resztki szlamu. – Nie dość, że robią to na własnym terenie to jeszcze ostatnio rozwinęli szlauch i wylewali ten osad na sąsiadujące z oczyszczalnią pola – twierdzi pan Eugeniusz.
To jednorazowy błąd?
Szef Gminnego Zakładu Kanalizacyjnego uważa, że nic wielkiego się nie stało. – Rzeczywiście musieliśmy w ostatnim czasie umieścić osad na okolicznych polach, ale był to jednorazowy przypadek, związany z naszym błędem technologicznym. Osadu było tak dużo, że nie mogliśmy się go pozbyć w inny sposób. Nie przewidzieliśmy również, że aż tak bardzo będzie śmierdzieć. Popełniliśmy błędy i co do tego nie ma dyskusji – przyznaje Jakub Machnik, kierownik Gminnego Zakładu Kanalizacyjnego. Jego zdaniem śmierdzi, ale nie bezustannie. Pewne zapachy czuć jedynie w momencie zrzutu ścieków z beczkowozów, ale tego zdaniem kierownika uniknąć się nie da. Jednocześnie zaprzecza jakoby wcześniej również miało miejsce rozmieszczanie osadu na okolicznych polach. – Pryzmujemy osad tylko na terenie oczyszczalni. Oczywiście wszystko zgodnie z prawem neutralizujemy odpowiednimi środkami – zapewnia kierownik.
Osad wsadzą do worków i sprzedadzą
Wkrótce oczyszczalnia zmieni technologię pozbywania się osadu, który jest pozostałością po procesie oczyszczania ścieków. Powędruje on do worków i zostanie sprzedany. Zakład zakupił już specjalną maszynę do ugniatania i workowania osadu. – Kiedy tylko uruchomimy te maszyny, problem zostanie rozwiązany i zapachów żadnych już nie będzie – zapewnia kierownik. A co ze szlamem, który kilka dni temu został rozmieszczony na polach? Wszakże ten śmierdzi do dziś. Z tym zdaniem kierownika natura w najbliższym czasie poradzi sobie sama. – No tak, gmina nasyła na mieszkańców straż miejską, pilnuje czy mamy kwity za usuwanie ścieków. A tu gminny zakład zasmrodził całą okolicę i problemu nie ma żadnego – nie kryje irytacji Eugeniusz Katryniok.
Artur Marcisz