Dość płacenia haraczu
Mieszkańcy dwóch bloków przy ul. Wiosny Ludów 291 i 293 od września zeszłego roku doświadczyli już czterech podwyżek opłat za centralne ogrzewanie. Ceny wzrosły z 2,62 zł do 4,40 zł, czyli prawie o 70 procent! Spółdzielnia Mieszkaniowa Marcel zawiadamiając ich o kolejnych podwyżkach za każdym razem uzasadniała je nowymi taryfami Urzędu Regulacji Energetyki.
Same kalkulują
Bezpodstawnie! Firma Mada z Rybnika, która obsługuje lokalną kotłownię zaopatrującą oba bloki w ciepło, jest zbyt mała, by potrzebować koncesję URE. Agnieszka Głośniewska, starszy specjalista ds. kontaktów z mediami URE wyjaśnia, że firmy działające bez koncesji same kalkulują cenniki i nie składają wniosku o ich zatwierdzenie. Zatem przysyłanie przez spółdzielnię lokatorom aktualizacji stawek za centralne ogrzewanie uzasadniane wzrostem taryf URE jest niezgodne z prawem. Adam Głowacz, jeden z mieszkańców bloku przy Wiosny Ludów wysłał w tej sprawie pismo do URE. Podpisało się pod nim wielu lokatorów. Mieszkaniec zapytał, czy spółdzielnia ma prawo „dokonywać podwyżek stawek za dostawę ciepła powołując się na „wzrost taryf ciepła URE” lub „zmianę taryf URE”?
Zawiadomić prokuraturę
Urząd przyznał, że spółdzielnia nie powinna postępować w ten sposób. – Mieszkańcom radzimy, że jeśli mają podejrzenia co do nieprawidłowości, powinni złożyć doniesienie do prokuratury – mówi Agnieszka Głośniewska. Adam Głowacz zamierza to zrobić. Nas zastanawia, czy URE nie powinien z urzędu złożyć zawiadomienia o prawdopodobnym popełnieniu przestępstwa? – Na razie wyjaśniamy sprawę, żadne decyzje jeszcze nie zapadły. Nie zakładam złej woli ze strony spółdzielni. Mogło tak się zdarzyć, że spółdzielnia podwyższając ceny za ciepło opracowała jeden wzór dokumentu dla wszystkich lokatorów, w tym i tych, którym ciepło dostarczają przedsiębiorstwa mające koncesję URE. I być może spółdzielnia nie dopatrzyła, że dla tych dwóch bloków jest inny dostawca i nie zmieniła standardowego pisma. Mógłby to być więc zwykły błąd, czy niedopatrzenie – mówi Agnieszka Głośniewska.
Zawalili pracownicy
Bronisław Kutnyj, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Marcel winą obarcza pracowników. – Dziewczyny zagalopowały się. Nie dopisały pełnej nazwy naszej uchwały. Nie było tam wzmianki o URE. Niefortunnie to wyszło. Na pewno przy podwyżkach nie można się zastawiać taryfami URE – mówi Bronisław Kutnyj.
Wyrzucić firmę
Niezależnie od tego, czy taryfy dyktowane przez Madę musiały być akceptowane przez URE czy nie, dla mieszkańców są zdecydowanie za wysokie. Cztery podwyżki stawki od września 2009 do lipca 2010 to ich zdaniem gruba przesada. Uważają, że firma jest zbyt droga. Płacą najwięcej ze wszystkich lokatorów mających mieszkania w zasobach SM Marcel. Domagają się od spółdzielni zerwania współpracy z firmą. Być może dojdzie do tego. 31 lipca spółdzielnia wypowiedziała firmie umowę. Termin wypowiedzenia minie 31 października. Powodem rozwiązania umowy było niedostarczenie dowodów zakupu kotłów grzewczych. Sprawa sięga 2005 roku. Wówczas doszło do awarii w kotłowni. Prezes Kutnyj mówi, że spółdzielnia nie miała wówczas pieniędzy na wymianę urządzeń.
Coś za coś
Firma zaoferowała modernizację kotłowni wraz z dostarczeniem nowych kotłów. Domagała się jednak przedłużenia umowy na obsługę kotłowni do 2014 roku. Spółdzielnia miałaby stopniowo spłacać kotły, które po 2014 roku przeszłyby na jej własność. Ze strony spółdzielni sprawę załatwiał Grzegorz Syska, były zastępca prezesa ds. technicznych (dzisiaj szef Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej i Remontowej w Wodzisławiu). Jak zapewnia prezes, temat był uzgodniony z radą nadzorczą spółdzielni i radą osiedlową. – Zażądaliśmy dowodów, bo dowiedzieliśmy się, że siostrzana firma spółki Mada, jest producentem kotłów. To te same osoby. Ta firma dostarczyła własne kotły. Natomiast nasz radca doczytał w umowie, że firma Mada zakupi kotły. Wychodzi na to, że firma kupiła kotły od siebie. Chcieliśmy dokumenty zakupu. Nie dostaliśmy ich – mówi Artur Pluciński, zastępca prezesa ds. technicznych.
Tylko echo
Wezwanie do przedłożenia dokumentów poszło 17 marca. Zostało bez odzewu. Radca spółdzielni uznał, że może to być podstawa do wypowiedzenia umowy. Na razie nie wiadomo, czy rzeczywiście oznacza to koniec współpracy spółdzielni z rybnicką spółką. Prawnicy obu stron mają negocjować w sprawie nowych warunków. – Jeśli firma spełni nasze oczekiwania, nie widzę przeszkód, by dalej obsługiwała kotłownię – mówi prezes Kutnyj. Warunkiem jest zobowiązanie do utrzymania bieżącej ceny ciepła od metra kwadratowego, czyli 4,40 zł. Rzeczywisty koszt wynosił 6,82 zł. Mada po negocjacjach ze spółdzielnią obniżyła stawkę do 5,46 zł. Co prawda mieszkańcy Wiosny Ludów płacili wpierw 4 zł, a po podwyżce 4,40, ale różnicę pokrywają inni spółdzielcy. Spółdzielnia oczekuje, że firma obniży rzeczywistą cenę do 4,40 zł. Nie wiadomo tylko, czy przedstawiciele firmy podejmą w ogóle rozmowy. Nie odbierają telefonów, nie odpowiadają na pisma. Pracownicy spółdzielni donieśli zaś prezesowi, że widzieli, jak samochód wywoził węgiel z kotłowni. Tak, jakby firma pogodziła się z wypowiedzeniem.
I tak będzie drogo
Nawet jeśli zakończy się współpraca z Madą, to prezes zapowiada sięgnięcie po inną firmę. Nikt z pracowników spółdzielni nie ma uprawnień palacza. Zmiana firmy według prezesa nie musi też oznaczać, że będzie taniej. – Lokalne kotłownie są najdroższe. Tam nie ma możliwości podłączenia się do sieci ciepłowniczej, ani założenia ogrzewania gazowego. A elektryczne czy olejowe jest dopiero drogie – mówi prezes Kutnyj.
Adam Głowacz zadeklarował w piśmie do spółdzielni, że jest w stanie sam, i to nieodpłatnie, obsługiwać kotłownię. – Wystarczy, że spółdzielnia pokryje mi koszt kursu, który da mi uprawnienia palacza. Potem pozostanie kwestia zakupu węgla. Raz dwa okaże się, ile rzeczywiście kosztuje ogrzewanie naszych dwóch bloków – mówi mieszkaniec.
– Na pewno rozpatrzymy tę propozycję. Nie wiem tylko, jak uda się ją przejść od strony formalno – prawnej – zapowiada prezes.
Tomasz Raudner