Pszowskie fatum nad T.Love
To są jakieś jaja – mówił Muniek Staszczyk ze sceny MOK do fanów w sobotę 9 października około godz. 20.
O tej porze powinien już ze swoim zespołem mieć godzinę koncertu za sobą. A nawet nie zaczął. Zespół zdekompletował się w drodze do Pszowa. Auto, którym podróżowało dwóch muzyków zepsuło się w Tarnowskich Górach. Wokalista zapewniał, że nie ma tu żadnej ściemy. – Proszę, nie zwracajcie biletów – apelował. Lider T.Love wyszedł na scenę jeszcze raz po kilkunastu minutach i oznajmił, że stawia beczkę piwa od zespołu T.Love. Znów poprosił o cierpliwość. Ostatecznie T.Love zaczął około 20.30. Nie było żadnych słownych przeprosin za popisy na dniach Pszowa. Za to Staszczyk co rusz mówił – Pszów, szacunek. Zespół był w świetnej formie. Doskonale nawiązał kontakt z fanami. Grał swoje klasyki, a także nowe numery. Przed gwiazdą wystąpił zespół Karambo. Z powodu opóźnienia T.Love grupa dostała ekstra czas na scenie. Grała prawie pół godziny dłużej, niż powinna.
(tora)