Sensacja w Jastrzębiu
Od początku meczu zgodnie z przewidywaniami przeważali gospodarze, którzy jednak grali nieskutecznie. Około 35 min goście wyszli z szybką kontrą. Dogranie Łukasza Filipowskiego na bramkę zamienił Marcin Ośliźlok. Minęło nieco pond 5 min i goście prowadzili już 2:0. Kolejny raz z dobrej strony pokazał się Filipowski, który został sfaulowany w polu karnym. Sędzia nie miał wątpliwości i odgwizdał rzut karny, który na bramkę zamienił Wojciech Caniboł. Po przerwie gospodarze ruszyli do odrabiania start, ale jak w transie bronił Tomasz Podgórski, bramkarz Płomienia. Kiedy około 70 min Wita obejrzał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę wydawało się, że Płomień wreszcie będzie musiał pęknąć pod naporem gospodarzy. Ci jednak bramkę kontaktową zdobyli dopiero w 90 min. Na więcej zabrakło im czasu i sensacja stała się faktem. – Czasami cuda się zdarzają. Nie ma co ukrywać, że przyjechaliśmy się tu bronić, bo Jastrzębie jest zespołem lepszym. Udało się wyprowadzić dwie kontry, w obronie dopisywało nam szczęście, dobrze bronił też nasz bramkarz. Pech który przez całą rundę nas prześladował, w tym meczu nam chyba wszystko oddał – nie krył zadowolenia Franciszek Krótki, trener Płomienia.
(art)