Burmistrz przegrał w sądzie z projektantem
Urząd miasta przegrał w sądzie gospodarczym w Żorach proces z projektantem łącznika drogowego ulic Śląskiej i Pszowskiej. Burmistrz nie zgodził się z wyrokiem i wniósł apelację.
Wyrok zapadł co prawda już 15 października, ale dopiero w grudniu burmistrz dostał uzasadnienie i zgodził się na komentarz. Projektant nie chciał się w ogóle wypowiadać, nie zgodził się też na ujawnienie nazwy firmy.
Nie było terminu?
Sprawę wytoczyła miastu firma projektowa. Nie zgodziła się na naliczoną przez miasto karę za zwłokę w dostarczeniu dokumentacji technicznej. Według władz miasta dokumenty zostały dostarczone 40 dni po przedłużonym już projektantowi terminie. Naliczona kara wynosiła tysiąc złotych za każdy dzień zwłoki. Łączna kwota 40 tys. zł została projektantowi potrącona z wynagrodzenia wynoszącego 100 tys. zł. Kara była więc dotkliwa. Projektant dowodził przed sądem, że umowa z miastem nie precyzowała, które dokumenty miały być dostarczone w określonym terminie. Firma przedłożyła część dokumentacji i uważała, że to wystarczy. Sąd przyznał firmie rację.
Burmistrz mówi o absurdzie
Dla Marka Hawla, burmistrza, uzasadnienie jest kuriozalne. – My napisaliśmy w umowie, że wniosek miał być złożony do konkretnego dnia. Sąd wytknął, że nie napisaliśmy, że wniosek miał być kompletny. Dlatego sąd uznał, że firma nie przekroczyła terminu. Dla nas jest oczywiste, że jeśli wyznaczamy datę złożenia wniosku, to kompletnego, a nie pustego, który potem można uzupełniać. Przecież, przytoczę teoretyczny przykład, jeśli wyznaczam wykonawcy, że chodnik ma być ukończony w określonym terminie, to domyślnie umawiam się na chodnik kompletny, a nie wykonany częściowo – mówi burmistrz. Czeka teraz na wyznaczenie daty rozprawy apelacyjnej. Zdaje sobie sprawę, że jeśli znów przegra, a wyrok uprawomocni się, urząd będzie musiał oddać pobraną karę. Niewykluczone, że z odsetkami.
(tora)