Mszana rezygnuje ze straży miejskiej...na razie na miesiąc
O tym, czy straż miejska w gminie jest w ogóle potrzebna, mieli zdecydować radni na ostatniej sesji 29 grudnia. Konkretna decyzja co do przyszłej współpracy nie zapadła. Wiadomo jedynie, że w styczniu strażników w gminie nie będzie. Zrezygnowano z ich usług na razie na miesiąc. Potem okaże się co dalej. Umowa z funkcjonariuszami wygasa 31 stycznia. Wówczas okaże się czy są jeszcze potrzebni.
Mieszkańcy ich nie chcą
Dyskusje dotyczące sensu patroli toczyły się już od dłuższego czasu. Niezadowolenie radnych i mieszkańców z usług było widoczne, i to zarówno na sesjach czy zebraniach wiejskich jak i podczas kampanii wyborczej. Większość opowiadała się za rozwodem ze strażą, a to dlatego, że ich praca kojarzyła się wyłącznie z kontrolą drogową i sprawdzaniem umów na wywóz śmieci.
Straż to nie tylko mandaty
Wójt gminy nie był już tak jednoznaczny w swoich osądach. – Przeprowadziłem rozmowę z komendantem straży miejskiej, który uświadomił mi, że to gmina ustala warunki umowy – mówi Szymanek. – Zatem to my określamy zakres działań strażników – przekonuje. Aby przekonać radę do spokojnego zastanowienia się nad sprawą i uniknięcia pochopnej decyzji, wójt przedstawił całą listę czynności, jakie mogą wykonywać funkcjonariusze. Znalazły się na niej wizje lokalne, kontrolowanie nielegalnych wysypisk, mówił też o współpracy jednostki ze szkołami i ośrodkami kultury. – Nieobecność straży będzie dla nas utrudnieniem. Policja nie reaguje na pewne zdarzenia. Jeśli dziś nie podejmiemy decyzji, to do najbliższej sesji będziemy bez patroli – wyjaśniał Szymanek, dodając, że ten miesiąc pokaże na ile funkcjonariusze są faktycznie potrzebni.
Strażników dwóch
Do tej pory gmina rocznie na straż miejską wydawała ok. 50 tys. zł. Teren trzech sołectw patrolowało dwóch funkcjonariuszy w wymiarze 152 godzin miesięcznie. Za każdą godzinę pracy jednego mundurowego gmina płaciła 27 zł.
(mag)