Matki mają ciasno, ale skarg niewiele
Pod koniec grudnia ubiegłego roku Oddział Wewnętrzny II z budynku przy ul. Wałowej przeniesiono do budynku głównego przy ul. 26 Marca (w miejsce oddziału dziecięcego). Liczba łóżek z 54 zmniejszyła się do 33. Z kolei oddział dziecięcy przeniósł się do pomieszczeń po laboratorium. Jego powierzchnia zmniejszyła się o 60%, a liczba łóżek z 33 spadła do 17.
Bez konsultacji
Wielotygodniowa dyskusja na temat zmian odbyła się w ubiegłym roku. Były dyrektor szpitala Henryk Wojtaszek bez konsultacji z lekarzami zdecydował o przeniesieniu oddziałów ze względu na oszczędności. Ordynatorzy obu oddziałów byli przeciwni zmianom. Wojciech Adamaszek, ordynator oddziału pediatrycznego apelował – „Nie będzie miejsca dla matek, które 24 godziny na dobę są przy swoich pociechach”.
Nie jest najgorzej
Oddział dziecięcy odwiedziliśmy w ubiegłym tygodniu, miesiąc po przeprowadzce. Problemy rzeczywiście są, choć matki radzą sobie jak potrafią. Personel szpitala im w tym pomaga. – Nie jest najgorzej. Śpię na rozkładanym łóżku – mówi Justyna Jambor z Rydułtów, matka półrocznego Pawełka. Do dyrekcji nie wpływają oficjalne skargi ze strony kobiet.
Nic pewnego
Obecnie w szpitalu przebywa bardzo wielu małych pacjentów. Problem pojawia się kiedy dziecko, na przykład z biegunką zakaźną, trzeba odizolować. Nie ma odrębnych pomieszczeń. Umieszczenie go w standardowej sali oznacza dodatkowe ograniczenie miejsca. Z uwagi na bezpieczeństwo przebywa ono samo w pomieszczeniu przeznaczonym dla kilku dzieci. – Mam nadzieję, że wygospodarowane zostaną pomieszczenia znajdującej się obok sterylizacji. To dodatkowe 90 m kw. – mówi Wojciech Adamaszek. Taką obietnicę na piśmie otrzymał on w ubiegłym roku od byłego dyrektora Henryka Wojtaszka.
Henryk Stawarczyk, wicedyrektor szpitala w Wodzisławiu jest powściągliwy. – Dodatkowych pomieszczeń nie uda się wygospodarować w tym roku. Nie mamy na to funduszu. W dalszej przyszłości jest to możliwe – twierdzi Stawarczyk.
(raj)