Trener i prezes walczą ze sobą w sądzie
– Te oskarżenia to bzdury. Dwukrotnie na zawodach ten człowiek był pijany do tego stopnia, że zawodnicy zostawali bez opieki. Dlatego go zwolniliśmy – wyjaśnia Blanik.
Przed tygodniem odbyła się kolejna rozprawa przed Sądem Rejonowym w Wodzisławiu. Przesłuchiwani są kolejni świadkowie. Niewykluczone, że zeznawał będzie także syn prezesa Leszek Blanik, mistrz olimpijski.
W tle pobrzmiewa lokalna polityka. Ludwik Blanik jest radnym miejskim. Razem z synem Leszkiem wspierał w kampanii burmistrza Barbarę Magierę. Z kolei Marian Pieczka jest ojcem Joanny Jamin, członkini Ruchu Demokracji Lokalnej, z którego na stanowisko burmistrza kandydował Piotr Cybułka.
W poniedziałek 7 lutego w Sądzie Rejonowym w Wodzisławiu odbyła się kolejna rozprawa w procesie jaki Klubowi Gimnastycznemu Radlin wytoczył jego były trener Marian Pieczka. Od 2006 do maja 2008 roku Pieczka był trenerem KG Radlin. Domaga się wypłacenia mu pieniędzy z przyznanych przez Ministerstwo Sportu nagród. Twierdzi, że zostały one bezprawnie zatrzymane przez prezesa klubu Ludwika Blanika i przekazane innym trenerom. Blanik odpiera zarzuty i twierdzi, że pieniądze trenerowi się nie należały.
Poszło o picie na zawodach
W czasie gdy Marian Pieczka, olimpijczyk z Montrealu pracował w KG Radlin prowadzona przez niego grupa młodych zawodników odniosła kilka sukcesów na arenie ogólnopolskiej. Za sukcesy te klub otrzymał nagrody pieniężne z Ministerstwa Sportu. Pieczka twierdzi, że nagrody miały trafić do trenera, którego podopieczni osiągali sukcesy, czyli do niego. – Tymczasem za 2007 rok otrzymałem tylko część nagrody (blisko 4 tys. zł – przyp. red.), zaś za 2008 rok nie otrzymałem ani złotówki (chodzi o 7,7 tys. zł). Pieniądze zawłaszczył prezes klubu Ludwik Blanik, który podzielił je pomiędzy innych trenerów – wyjaśnia Marian Pieczka.
Prezes KG Radlin Ludwik Blanik zarzuty nazywa bzdurnymi. – W regulaminie przyznawania nagród jest jasno i wyraźnie napisane, że trener, który może ją otrzymać musi przez cały rok wyróżniać się wzorową postawą. W przypadku pana Pieczki tak nie było. Dwukrotnie na zawodach w kwietniu i maju 2008 roku był pijany do tego stopnia, że zawodnicy zostawali bez opieki. Dlatego po majowej Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży we Wrocławiu nie przedłużyliśmy z nim umowy na trenowanie w naszym klubie – wyjaśnia Ludwik Blanik.
Każdy swoje racje ma
– To stare esbeckie metody, by kogoś oczernić – odpowiada Pieczka. – Wcale nie byłem pijany, czy też nie było mnie czuć, jak wcześniej twierdził Blanik. Nie ma mowy o tym bym pił w czasie zawodów czy treningów. Pan Blanik bzdury gada, że zostawiłem zawodników bez opieki, skoro część z nich sam odwoziłem do domów. Użył swoich wpływów w federacji, by pozbyć mnie nagrody i dać ją trenerom, którzy nie mieli wpływu na sukcesy osiągane przez zawodników – odpiera zarzuty trener.
– To nie prezes klubu decyduje o podziale środków, tylko Śląska Federacja Sportu. Ona podejmuje ostateczne decyzje. Nagroda za 2008 rok (przyznawana w 2009 – przyp. red.) trafiła do trenerów, którzy również mieli udział w sukcesach odnoszonych przez klub. Nie mogła trafić do Pieczki, bo ten z wiadomych przyczyn u nas już nie pracował – mówi Blanik. Pieczka uważa jednak, że pieniądze mu się należą, bo w tym okresie 2008 roku, kiedy pracował jeszcze w KG Radlin, jego podopieczni osiągnęli znaczące sukcesy.
My tylko pośredniczymy
W Śląskiej Federacji Sportu usłyszeliśmy, że instytucja ta jest tylko pośrednikiem w przekazywaniu nagród. – My otrzymujemy z Ministerstwa Sportu wykaz punktów zdobytych w zawodach przez kluby i przekazujemy na tej podstawie pieniążki do tych klubów. Natomiast o tym, do których dokładnie osób trafią nagrody decydują kluby czy okręgowe związki w porozumieniu z Federacją – wyjaśnia Wioletta Klimczak ze Śląskiej Federacji Sportu.
– Jak tylko w federacji dowiedziano się, że na zawodach pan Pieczka był pijany, to od razu stwierdzono, że nie ma mowy o tym, by dostał nagrodę – twierdzi Ludwik Blanik.
W tle polityka
O tym kto ma rację w tym sporze zadecyduje sąd. Obie strony na obronę swoich wersji powołały wielu świadków. Proces toczy się już od ponad roku, a poniedziałkowa rozprawa była piątą. W kwietniu odbędzie się następna, na której przesłuchani zostaną kolejni świadkowie. W tle sprawy pobrzmiewają echa lokalnej polityki. Ludwik Blanik jest radnym miejskim wybranym do rady w listopadowych wyborach samorządowych. Razem z synem Leszkiem, olimpijskim medalistą, wspierał w kampanii Barbarę Magierę, wybraną na kolejną kadencję burmistrz miasta. Z kolei Marian Pieczka jest ojcem Joanny Jamin, członkini Ruchu Demokracji Lokalnej, z którego na stanowisko burmistrza kandydował Piotr Cybułka.
Artur Marcisz