Większość mieszkańców wyraża zgodę
Wbrew wcześniejszym obawom władz Pszowa sprawnie idzie zbieranie podpisów wśród mieszkańców pod zgodą na przejście przez ich tereny z kanalizacją. Rzecz dotyczy budowy kanalizacji pod ul. Pszowską i jej odnogami.
Pozostaną wizyty
Z 180 właścicieli działek, których temat dotyczy, zgody wyraziło 170. W tym są ludzie, którzy wyjechali za granicę, np. do Niemiec. Pozostało dziesięciu właścicieli, z którymi jest utrudniony kontakt. – Nie mają telefonów stacjonarnych, więc nie sposób dodzwonić się do nich. Nie zareagowali też na zawiadomienia, które wysyłaliśmy. Musimy więc ich namierzać indywidualnie. Na szczęście ze wstępnego rozeznania wynika, że są to ludzie, którzy nie wyjechali zbyt daleko – mówi Marek Hawel, burmistrz Pszowa.
Powtórne „tak”
Uzyskanie zgody właściciela na zajęcie terenu pod inwestycję jest standardową procedurą. To normalne, że jeśli chce się coś robić na czyichś włościach, trzeba mieć jego pozwolenie. W tym konkretnym przypadku sytuacja jest nietypowa. Już w 2004 roku urzędnicy dostali zgody mieszkańców na wejście na ich grunty. Te zezwolenia są ważne. Dzięki nim skompletowali dokumenty, w tym pozwolenie na budowę i mogliby ruszać z inwestycją. Po co więc im nowe zgody na to samo? Otóż Pszów ma szansę dostać nawet 4 mln zł unijnego dofinansowania budowy tej kanalizacji. Żeby jednak otrzymać pieniądze, musi dołożyć pozwolenie środowiskowe. Tego wymaga Unia Europejska. Do wydania decyzji środowiskowej potrzebna jest nowa zgoda właścicieli gruntów.
Trudne rozmowy
– Gdybyśmy chcieli to robić za własne pieniądze, cała nowa procedura byłaby niepotrzebna. Ponieważ jednak zamierzamy wykorzystać środki unijne, musimy uzupełnić pozwolenie na budowę o decyzję środowiskową. Żeby ją otrzymać, potrzebujemy zgody mieszkańców. Nie obyło się czasem bez ciężkich rozmów. Trzeba było tłumaczyć, po co powtórna zgoda na to samo – mówi Marek Hawel, burmistrz Pszowa.
Obawiał się, że ludzie na przestrzeni lat mogli się rozmyślić. To, że kiedyś powiedzieli tak, nie oznaczało, że potwierdzą to teraz. A brak zezwolenia choćby jednej osoby mógłby zablokować uzyskanie dotacji. Nie można już zmienić przebiegu kanalizacji, bo projekt, który ma zostać dofinansowany, został zaklepany. Burmistrz ma nadzieję, że temat pozwoleń będzie zamknięty do końca marca. Na przełomie kwietnia i maja urząd mógłby ogłosić przetarg na budowę. Jeśli nie będzie przeszkód, kanalizacja będzie gotowa jeszcze w tym roku.
Jeśli ktoś się nie zgodzi?
Gdyby któryś z mieszkańców jednak się rozmyślił i nie zezwolił na zajęcie gruntu, zablokuje unijną dotację, ale nie budowę kanalizacji. Urzędnicy podkreślają, że mają pełnoprawne pozwolenie na budowę. Tyle, że inwestycję będą musieli sfinansować z innej puli, najpewniej z budżetu miasta. To z pewnością opóźniłoby budowę. W tegorocznym budżecie nie ma wolnych środków na taką inwestycję.
(tora)