Strażacy z Głożyn sprowadzili samochód z Niemiec
Magirus deutz pochodzi z 1973 roku. To ten sam rocznik, co jelcz, którego zastąpił. Technologicznie jednak to zupełnie inna jakość. Jelcz to złom. Magirus przejechał zaledwie 29 tys. km. Posiada zbiornik na wodę o pojemności 2400 litrów i pompę o wydajności 1600 litrów na minutę. Ogólnie jest w dobrym stanie. – W jelczu zbiornik paliwa był już tak skorodowany, że nie nadawał się do naprawy – mówi Leszek Dziura, kierowca OSP Głożyny.
Ochotnicy dostali samochód za darmo, ale muszą go dosprzętowić i pokryć polskimi oznaczeniami. Potrzebują m.in. nowe węże, torbę ratunkową, nożyce do rozcinania metalu, aparat łączności ze stanowiskiem dowodzenia w komendzie powiatowej straży w Wodzisławiu i innymi jednostkami uczestniczącymi w akcji. To plan optimum wart około 25 tys. zł. Minimum to armatura wodna i aparatura łącznościowa kosztujące około 10 tys. zł. Jak mówi Marcin Lach, sekretarz OSP Głożyny, powodzenie tych planów będzie zależało m.in. od 1 procenta podatku.
(tora)