Sytuacja szkół jest dramatyczna
Na szkoły i przedszkola brakuje ponad 3 mln zł. Dyrektorzy placówek, którzy mają przedstawić propozycje cięć finansowych rozkładają ręce i… proszą o pieniądze. – Już teraz na same płace brakuje mi kilkaset tysięcy złotych – mówi Danuta Paszylka, dyrektor Zespołu Szkół nr 2. Nie lepiej jest w Szkole Podstawowej nr 3. Dyrektor nie ma pieniędzy na zapłatę rachunku za media. Brakuje ponad 100 tys. zł. – Szczerze mówiąc nie chciałbym być na miejscu dyrektorów. We wrześniu czy październiku może się okazać, że staniemy pod murem. Albo go przeskoczymy albo zburzymy – twierdzi Jan Grabowiecki, przewodniczący rady miejskiej w Wodzisławiu. Radny Janusz Wyleżych mówi wprost. – Gdyby propozycja prezydenta dotycząca likwidacji części szkół przeszła, dzisiaj nie zastanawialibyśmy się jak przetrwać. – Szkół bronili nauczyciele, rodzice, posłowie. Podejmując tak ważne decyzję trzeba zostawić na boku politykę i karierowiczostwo. W Wodzisławiu tak się nie stało i doszło do sytuacji dramatycznej – twierdzi radny Wyleżych.
Na temat trudnej sytuacji budżetu miasta, a co za tym idzie wodzisławskiej oświaty rozmawiano po raz kolejny 10 marca. W Urzędzie Stanu Cywilnego spotkali się radni (przewodniczący komisji rady miejskiej), dyrektorzy szkół i przedszkoli oraz prezydent wraz ze swoimi zastępcami. Dyskusja odbyła się na zaproszenie Jana Grabowieckiego, szefa rady miejskiej. – Na temat oświaty z prezydentem rozmawiamy bardzo często. Chcielibyśmy poznać zdanie dyrektorów szkół i dowiedzieć się jak sytuacja wygląda po tej drugiej stronie. Być może w tej trudnej sytuacji radni będą mogli podjąć jakieś kroki i pomóc – mówi Jan Grabowiecki.
Kredytu już wziąć nie można
Delikatnie mówiąc sytuacja jest zła. W szkołach nie ma pieniędzy, nie tylko na płace, ale także na media. – W ciągu roku koszty w naszej placówce wzrosły o 17%. Nie mamy pieniędzy by za wszystko zapłacić – mówi Ryszard Sochacki, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 w Wodzisławiu. Miasto może dołożyć, ale niewiele. Kredyt komercyjny zaciągnięty przez prezydenta nie wchodzi w grę. Wydatki bieżące muszą się równoważyć z dochodami. Jedyną drogą jest więc szukanie oszczędności.
Opłaty za przedszkola ostro w górę
Prezydent zaprezentował kilka zmian. Większość z nich obowiązywać będzie od nowego roku szkolnego. Już wiadomo, że w górę pójdzie opłata za przedszkola. Do tej pory rodzice za każdą godzinę ponadpięciogodzinną, bezpłatną podstawę programową płacą 1 zł 10 gr. Planowana podwyżka ma wynieść 70 gr za godzinę. Rodzice zapłacą więc 1 zł 80 gr. Zakładając maksymalny czas pobytu dziecka od godz. 6.00 do 16.00 opłata wynosi 110 zł. Po podwyżce kwota ta wzrośnie do 180 zł miesięcznie. Uchwała dotycząca podwyżek w przedszkolach ma być podjęta jeszcze w marcu. Niewykluczone, że podwyżka będzie jeszcze wyższa i zbliży się do 2 zł za godzinę.
Ukrócić wyrównania
Oszczędności ma przynieść także ograniczenie wypłacania wyrównań dla nauczycieli. Zgodnie z art. 30 Karty Nauczyciela nauczycielowi, który ma goły etat lub nieco ponad, przysługuje wyrównanie do pensji. Krótko mówiąc, jeśli zarobił w ciągu roku niewiele, otrzymuje dodatek, średnio ok. 900 zł. Rocznie koszt miasta z tego tytułu to 420 tys. zł. Kwota ta musi być wypłacona do końca stycznia każdego roku. Władze miasta zachęcają więc dyrektorów, by nie zatrudniali kolejnych osób, a przekazywali dodatkowe godziny swoim nauczycielom. – Wątpliwości co do oszczędzania tą drogą mają dyrektorzy. – Czy wiemy jakie kwoty jesteśmy w stanie wygospodarować? Przecież tym nauczycielom też będzie trzeba zapłacić – mówi Danuta Paszylka, dyrektor Zespołu Szkół nr 2.
Eugeniusz Ogrodnik jest przekonany, że oszczędności będą. – Dzięki takim ruchom na wyrównaniach możemy zaoszczędzić ok. 300 tys. zł. Dyrektorzy nie będą zatrudniać osób na kilka godzin, którym musimy wypłacać wyrównanie. Jeśli taka osoba pracuje na przykład w trzech placówkach, to z każdej otrzymuje wyrównanie i o tym trzeba pamiętać – mówi Eugeniusz Ogrodnik.
Księgowe do szkół
Kolejna zmiana, która będzie obowiązywała od września to wprowadzenie do szkół i przedszkoli księgowych. Obecnie placówki obsługuje grupa pracowników skupiona w Miejskim Zespole Obsługi Placówek Oświatowych. Od 1 lipca księgowe będą pracować w konkretnych placówkach. Wstępnie zmiana dotyczyć będzie trzech jednostek: Zespołu Szkół nr 2 (SP 1 i Gim 1), Zespołu Szkół nr 3 (SP 28 i Gim 3) oraz Gimnazjum nr 2. Kolejne placówki dołączą w styczniu z początkiem nowego roku. – Zakładamy, że jedna osoba będzie obsługiwać kilka placówek. W każdej będzie zatrudniona na część etatu. Tak na przykład SP 1 i Gimnazjum nr 1 znajdujące się w jednym zespole oraz na przykład Przedszkole nr 1 po sąsiedzku może obsługiwać jedna osoba – mówi Eugeniusz Ogrodnik, wiceprezydent odpowiedzialny za oświatę. Dodaje, że cel numer jeden takiego posunięcia to łatwiejsze zarządzanie finansami przez dyrektora. – Budżet będzie miał na wyciągnięcie ręki i będzie mógł prawdziwie gospodarować – wyjaśnia prezydent Ogrodnik. Płace w dalszym ciągu pozostaną scentralizowane w MZOPO. Z czasem instytucja ta przestanie istnieć i płacami zajmie się urząd miasta.
Emeryci kończą pracę
Emeryci zatrudnieni w szkołach i przedszkolach będą musieli odejść z pracy. – Potrzebujemy miejsc pracy dla ludzi zwalnianych z innych jednostek miejskich. Obecnie sprawa dotyczy konserwatorów zwolnionych z Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Cięcia etatów obejmą także pracowników innych jednostek. To są często jedyni żywiciele rodzin. Musimy do tego podejść po ludzku i zastąpić nimi emerytów, którzy mają za co żyć – wyjaśnia Eugeniusz Ogrodnik. Wymiana nastąpi głównie na szczeblu administracji i obsługi. Niewykluczone, że zwalniani będą także nauczyciele emeryci.
Dyrektorzy placówek do zmian podchodzą z dystansem. Nie widać wśród nich euforii. – My prosimy o jedno. O pieniądze – mówił podczas spotkania w USC Ryszard Sochacki, dyrektor SP 3. Twierdzi, że rachunek za media, który płaci jego placówka opiewa na 238 tys. zł. W budżecie ma on jedynie 130 tys. zł. – My możemy oszczędzać tysiące, ale nie dziesiątki czy setki tysięcy. Żadna ze szkół nie jest w stanie wygenerować dużych oszczędności, ponieważ nie mamy pieniędzy. Ile możemy zarobić na wynajmie pomieszczeń czy przykręcaniu kaloryferów? – mówił Sochacki. W podobnym tonie wypowiadają się inni szefowie szkół. Danuta Paszylka, dyrektor Zespołu Szkół nr 2 podkreśla, że na wypłaty dla nauczycieli brakuje jej kilkaset tysięcy złotych (pensje stanowią ok. 80-85% budżetów szkół). – W jaki sposób na tym zaoszczędzić? Ograniczać zastępstwa i tym samym nie wypłacać dodatkowych kwot. Robimy to już od dawna. Dopuszczalny limit zastępstw w stosunku do zajęć lekcyjnych to 10%. W gimnazjum wykorzystuję zaledwie ponad 2%, a są miesiące kiedy nie dochodzę do jednego procenta. Co więc robić, skoro nawet odwoływanie pierwszych i ostatnich lekcji jest dla dyrektora ryzykowne? Zanim to zrobimy powinniśmy mieć pisemne potwierdzenie od każdego rodzica, że o tym wie. W praktyce jest to nierealne. Jeśli uczniowi się coś w tym czasie stanie to odpowie dyrektor – przekonuje Danuta Paszylka. Jeszcze dalej idzie Włodzimierz Hepner, dyrektor Zespołu Szkół nr 1 . Twierdzi, że „jest uwalany” przez prezydenta. Chodzi o jego pomysł zarabiania na szkolnej stołówce.
(Nie)mogą sprzedawać posiłków
Dyrektor z Wilchw proponuje wykorzystanie stołówki szkolnej i sprzedawanie posiłków na zewnątrz. Jest przekonany, że jest to zgodne z prawem. Innego zdania jest Eugeniusz Ogrodnik. – Od stycznia ustawodawca zlikwidował przedsiębiorstwa pomocnicze. Od tego czasu nie ma możliwości, by stołówki przygotowywały posiłki na zewnątrz i na tym zarabiały. Pomysł jest bardzo dobry, ale blokują nas przepisy. Staram się o jasną interpretację prawną. Kiedy tylko ją dostanę poinformuję o tym dyrektorów – wyjaśnia wiceprezydent. To rozwścieczyło dyrektora Hepnera. – Dzwoniłem w tej sprawie m.in. do ministerstwa i izby podatkowej. Usłyszałem, że nie ma przeszkód. Przyszedłem na spotkanie, by wspólnie rozmawiać, a to odbywa się na zasadzie aby mnie uwalić. Widzę, że jestem ignorowany – stwierdził dyrektor.
Nikt nie wie skąd wziąć pieniądze
Podczas spotkania z dyrektorami wielu radnych po raz pierwszy usłyszało jak trudna jest sytuacja w oświacie. Dyrektorzy mają przedstawić propozycje cięć, a oni nie tylko na ten temat milczą, ale sami proszą o dodatkowe pieniądze, których brakuje w budżetach szkół i przedszkoli. 14 marca ruszyły spotkania indywidualne wiceprezydenta Ogrodnika z każdym dyrektorem. Potrwają do 18 marca. Znalezienie dodatkowych pieniędzy będzie wyjątkowo trudne. Można nawet powiedzieć, że będzie graniczyło z cudem.
– Żądanie od dyrektorów oszczędności w tej sytuacji jest bzdurą – mówi radny Janusz Wyleżych. – Zaproponowaliśmy zmiany, które nie spotkały się z akceptacją większości radnych i reorganizacji na sieci szkół nie będzie. Straciliśmy kolejny rok. Przeciwko likwidacji szkół opowiadali się m.in. rodzice, nauczyciele i posłowie. Podejmując tak ważne decyzje trzeba zostawić na boku politykę i karierowiczostwo. Tego w Wodzisławiu zabrakło – dodaje radny Wyleżych.
Rafał Jabłoński