Żywiołowe chłopaki w akcji
Kiedyś do akcji musiał im wystarczyć traktor i pompa do wody. Dziś niemal każda jednostka OSP ma nowoczesny wóz strażacki, a każdy strażak nosi na piersi, ratujący życie, czujnik bezruchu. 4 maja, przypada wspomnienie św. Floriana, patrona strażaków.
Jerzy Szkatuła z Turzyczki o pracy strażaka wie wszystko. Wszak jest nim już blisko 50 lat. Do młodzieżowej drużyny pożarniczej wstąpił jako piętnastolatek. Trzy lata później wyjeżdżał już do akcji ratunkowych. Dziś jest prezesem Zarządu Oddziału Powiatowego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych w Wodzisławiu i wiceprezesem Zarządu Oddziału Wojewódzkiego OSP w Katowicach. – Przez te wszystkie lata służba strażaka bardzo się zmieniła – mówi. – Dawniej w użyciu były bosaki i toporki, które dziś są już raczej ozdobą strażackiego munduru. Pożar gasiło się lejąc wodę wiadrami, potem pojawiły się pompy, które ładowano na traktor czy wóz zaprzężony w konie.
Gdzie strażak ma służbę?
Teraz prawie każda jednostka ma nowoczesny wóz strażacki. W powiecie jest 46 samochodów pożarniczych, niektóre jednostki są wyposażone w dżipy umożliwiające np. jazdę w lesie. Strażak, idąc do akcji, ma na sobie profesjonalny strój, na plecach dźwiga 20-kilogramową butlę z powietrzem, a na piersi ma tzw. czujnik bezruchu – żółtą skrzyneczkę, która nie wyczuwając ruchu człowieka zaczyna przeraźliwie piszczeć. W sumie cały ekwipunek waży ok. 30 kg. Trudno się więc dziwić, że aby być czynnym strażakiem trzeba być zdrowym jak rydz. W porządku muszą być wyniki badania krwi, poziomu cholesterolu, badania wzroku, czy wysokościowe. – W ubiegłym roku oprócz badania krwi mieli nam jeszcze dołożyć badanie kału – mówi Jerzy Szkatuła. – Chcieli sprawdzić czy strażactwo mamy we krwi czy też… – śmieje się. – Na szczęście z tego zrezygnowali.
Tysiąc stodół na tysiąc lat
Pan prezes w swoim życiu uczestniczył w wielu akcjach pożarniczych. Ale jedna szczególnie utkwiła mu w pamięci. A w zasadzie kilka, pod wspólnym hasłem: „Tysiąc stodół na tysiąc lat”. Taki napis, nawiązujący do peerelowskiego „tysiąca szkół na tysiąclecie państwa”, ktoś w latach 60. ubiegłego wieku wyrył na jednym z budynków kolejowych. I się zaczęło. Co jakiś czas, punktualnie o 18.00 paliły się gospodarskie stodoły na ziemi wodzisławskiej. – Kiedy zbliżała się ta godzina, czekaliśmy już w pełnej gotowości, nasłuchując, w której wiosce zacznie wyć syrena alarmowa – wspomina Jerzy Szkatuła. – Nie pamiętam, jak długo trwała ta zabawa w kotka i myszkę z podpalaczem. Jednak zanim go złapano, zdążył puścić z dymem ok. 10 budynków.
Bywa zabawnie
Zdarzało się też wiele komicznych sytuacji, jak chociażby wtedy, gdy strażacy pompując w nocy wodę ze stawu, spięli węże gaśnicze tak, że stworzyli z nich obieg zamknięty. Kiedy padła komenda: „woda naprzód”, ta zamiast na palący się budynek, wystrzeliła w górę, tuż przy pompie.
Jerzy Szkatuła, jak wielu strażaków, nieraz w ostatniej chwili uchodził śmierci spod kosy. Kiedyś tuż po wyjściu z palącej się stodoły, zawaliła się za nim cała konstrukcja dachu. Gdyby został tam sekundę dłużej, drewniane krokwie przyszpiliłyby go do ziemi. Dlatego, kiedy pytamy go, czego życzyć strażakom w dniu ich święta, błyskawicznie odpowiada: – Tyle samo wyjazdów, co powrotów z akcji. I tego wszystkim strażakom serdecznie życzymy.
Anna Burda–Szostek
---
Strażackie odliczanie
Na terenie powiatu wodzisławskiego działają 34 jednostki Ochotniczych Straży Pożarnych, z których 15 funkcjonuje w ramach Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego, stanowiącego część systemu bezpieczeństwa państwa.
W powiecie, w OSP jest 1303 czynnych strażaków, 139 członków honorowych i ponad 4 tysiące wspierających, do których należą na przykład sponsorzy.
Członkiniami OSP są 133 kobiety, z których 38 bierze czynny udział w akcjach ratowniczych.
W ramach powiatowych Ochotniczych Straży Pożarnych działa także jedna jednostka w zakładzie pracy – przy Koksowni „Radlin”.